"Przyjechały tu kilka dni temu. W niedzielę były na mszy w naszym kościele. Łatwo je poznać - ubierają się skromnie, chodzą cały czas w długich spódnicach, ale nie noszą nakryć głowy, takich welonów, jak zakonnice. Wszyscy mówią, że to byłe betanki" - usłyszeliśmy od zaaferowanych mieszkańców Płonki Kościelnej.
Byłe zakonnice Zgromadzenie Sióstr Rodziny Tebańskiej, wyrzucone z klasztoru w Kazimierzu Dolnym, mieszkają teraz w starym piętrowym budynku koło plebanii parafii Michała Archanioła w Płonce. Na balkonie wywiesiły ołtarzyk z napisem „Chlebie żywy uwielbiamy Cię”.
Nie chcą rozmawiać z dziennikarzami. Nie chciał też rozmawiać proboszcz parafii, który nawet nie przyznał się, że jest proboszczem, choć wskazali go sami parafianie. "Proboszcz wyjechał, nie wiem, kiedy wróci. Nie ma tu betanek, ani żadnych sióstr" - uciął tylko. Nie chciał jednak powiedzieć, kim są przebywające w parafii kobiety.
Tajemnicze milczenie zachowuje też kuria diecezji łomżyńskiej, na terenie której znajduje się Płonka Kościelna. Nikt nie chciał potwierdzić, ani zaprzeczyć, że to właśnie tutaj są byłe betanki. "Nie wypowiadamy się na temat byłych betanek" - usłyszeliśmy tylko w kancelarii księdza Stanisława Stefanka, biskupa łomżyńskiego.
Tymczasem Prokuratura Okręgowa w Suwałkach wyjaśnia, czy prokurator apelacyjny w Lublinie utrudniał śledztwo dotyczące zbuntowanych betanek i dlaczego nie zatrzymano księdza, który - jak podejrzewają śledczy - mógł wykorzystywać seksualnie zakonnice.
"Nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, czy byłe betanki zostały już przez nas przesłuchane" - mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. Nie chciał też powiedzieć, czy prokuratura wie, gdzie przebywają byłe zakonnice.
"Więcej na ten temat będę mógł powiedzieć po 6 czerwca" - dodaje tajemniczo Tomkiewicz.