Informację DZIENNIK potwierdził w dwóch niezależnych źródłach. Wstrząsające relacje o molestowaniu nieletnich wychowanków schroniska św. Brata Alberta w Szczecinie, które opublikowała wczorajsza "Gazeta Wyborcza", trafiły do dziennikarzy "Rzeczpospolitej" niemal rok wcześniej. Artykuł na ten temat miał być gotowy do publikacji w lipcu 2007 r.

Reklama

"Postanowiłam o to zapytać, bo dowiedziałam się o tym od ludzi, którzy pracowali w <Rz>, że artykuł miał się ukazać, ale się nie ukazał" - mówi DZIENNIKOWI Monika Olejnik. Dodaje, że informacje o przekazaniu zeznań chłopców "Rzeczpospolitej" potwierdził również o. Marcin Mogielski, ale artykuł się nie ukazał. "Jestem tym zdumiona, bo <Rzeczpospolita> w przeszłości zajmowała się podobnymi sprawami, a jej publicysta Tomasz Terlikowski walczy o dobre imię Kościoła" - komentuje Monika Olejnik.

Co na to sam publicysta gazety? "Każda redakcja, która taki materiał ma, powinna go opublikować. Jeśli ma się materiał, który może pomóc pokrzywdzonym, to taki materiał musi się ukazać" - odpowiedział Terlikowski, ale odmówił rozmowy na temat artykułu. Zaprzeczył jedynie, że był jego autorem lub wpływał na jego wstrzymanie.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że autorem artykułu był jeden z korespondentów gazety. Wokół jego tekstu narosło w redakcji tyle plotek, że redaktorzy naczelni musieli tłumaczyć zespołowi powody wstrzymania publikacji. Jak się tłumaczyli? Oficjalną wersją było to, że autor nie zdobył zadowalających dowodów na molestowanie chłopców przez księdza.

Reklama

"Nawet jeśli warsztatowo tekst był niezadowalający, to można było nad nim pracować i opublikować go później: w sierpniu, we wrześniu czy w październiku" - mówi Grzegorz Miecugow z TVN. "Jeśli jednak, co jest wysoce prawdopodobne, nie wydrukowano go z powodów czysto koniunkturalnych, to jest to wstyd" - dodaje dziennikarz i podkreśla, że wytłumaczyć się z tej decyzji powinien redaktor naczelny Paweł Lisicki. Choć wczoraj wieczorem DZIENNIK próbował skontaktować się kilka razy nie tylko z Lisickim, ale i Piotrem Gabryelem, ich telefony milczały.

"Gdyby się potwierdziło, że <Rz> przetrzymała publikację artykułu, to nie widzę żadnego wytłumaczenia dla takiego postępowania" - podsumowuje dziennikarka TV Biznes Dorota Gawryluk.