W ten sposób gminy wykorzystywały publiczne pieniądze przeznaczone na długoletnie programy dożywieniowe. W Działdowie uczniowie dostawali gorący posiłek tylko trzy razy w tygodniu. Dożywiano je także batonami, cukierkami, czekoladkami, ciastkami, lizakami, gumami do żucia, a także słonymi paluszkami i chipsami.

Reklama

W innych placówkach zamiast ciepłych posiłków dzieci dostawały kanapki, bułki i jogurty. Zastrzeżenia NIK budziła także sama organizacja dożywiania i nieobjęcie dożywianiem uczniów szkół ponadgimnajzalnych.

To wina dyrektorów szkół gimnazjalnych, którzy "zapomnieli" powiadamiać szkoły ponadgimnazjalne o uczniach, którzy nadal mogą korzystać z ciepłych posiłków - twierdzi Najwyższa Izba Kontroli.