Odkąd 23 stycznia Era zdecydowała się "uwolnić" swoje telefony gorącym tematem wśród użytkowników komórek jest blokada SIM-lock. Simlocki to zabezpieczenia nakładane na telefony tak, by nie można było w telefonie użyć karty SIM innego operatora. Przeciwko likwidacji blokad zaprotestowała część sprzedawców telefonów. W internecie założyli oni akcję przeciwko Erze (TuNieMaEry.pl), która namawia niezależnych sprzedawców GSM do bojkotu produktów tego operatora.

Reklama

W odpowiedzi powstała strona internetowa uwalniamykomorki.pl, na której właściciele telefonów postulują całkowite zlikwidowanie blokad na telefony komórkowe. Pod petycją dostępną na tej stronie, skierowaną do operatorów i UKE podpisało się już ponad 600 osób. To nie koniec, bo organizatorzy akcji zapowiedzieli na dziś pikiety w Warszawie przed siedzibą Orange i przed Urzędem Komunikacji Elektronicznej.

Choć organizatorzy akcji zapewniają, że ich celem jest tylko uświadomienie, iż możliwość otrzymania telefonu komórkowego pozbawionego blokady spowoduje, że usługi komórkowe będą tańsze. To jednak wiele wskazuje na to, że akcja może być pomysłowym chwytem marketingowym. Akcja ma profesjonalną stronę internetową, pod numerami telefonów kontaktowych odzywa się automatyczna sekretarka z nagraniem niczym w biurze obsługi klienta: "dziękujemy za kontakt z infolinią akcji Uwalniamy Komórki", a nawet powstał już profil akcji na Naszej Klasie.

"Konsumenci to taka społeczność, która jest mało skonsolidowana i dlatego trudno uwierzyć, by naprawdę taka akcja była niezależna. Raczej czuć w tym rękę któregoś z operatorów, który chce w taki pomysłowy sposób zareklamować nową usługę" - mówi ekspert rynku telekomunikacji Andrzej Piotrowski.

Najwięksi operatorzy jednak zapewniają, że nie mają nic wspólnego z całą akcją. "Sam dostałem dziś kilka maili zawiadamiających o pikiecie przed naszą siedzibą, ale zapewniam - to nie jest w żadnym razie nasza akcja reklamowa" - mówi nam rzecznik prasowy Orange, Wojciech Jabczyński. Także w Erze odcinają się od "Uwolnić komórki". "My tylko zainspirowaliśmy nowy standard, czyli telefony bez blokady. Zapewniam, że z tą akcją nie mamy nic wspólnego" - mówi Andrzej Pomarański z Ery.

Operatorzy jednym głosem zapewniają - oczywiście za wyjątkiem Ery - że nie widzą powodów by rezygnować z blokad. "Mamy usługę pozwalającą za 77 złotych zdjąć sobie blokadę w naszych oddziałach" - zapewnia Jabłoński. Podobną możliwość w ubiegłym tygodniu wprowadził też Plus. Zdaniem analityków to jednak za mało. "Gdyby porównać sytuację z rynku komórek do rynku samochodów, to klient kupowałby auto za złotówkę. Za to jego rzeczywistą cenę ponosiłby w o wiele droższej benzynie, a do tego na wlewie do baku miałby specjalną końcówkę, która pozwala tankować tylko w stacjach należących do sprzedawcy samochodu" - mówi Piotrowski. "Teraz kiedy pojawiło się kilkunastu nowych graczy w segmencie kart pre-paidowych, likwidacja SIM-locków to tylko kwestia czasu. Wymuszą to na operatorach klienci, którzy mając większą możliwość zmiany operatora będą woleli telefony bez blokad" - dodaje Piotrowski.

W taką stronę poszły też już jakiś czas temu sieci na Zachodzie, które coraz powszechniej rezygnują z nakładania na sprzedawane przez siebie telefony SIM-locków. W niektórych krajach nakładanie blokad na telefony komórkowe zostało nawet uregulowane prawnie. I tak w Finlandii sprzedaż telefonów z blokadami jest całkowicie zakazana, a we Francji operator musi informować o blokadzie sprzedającego, który ma prawo w dowolnym momencie i za darmo poprosić o zdjęcie SIM-locka.