Policjant, który dziś zostanie przesłuchany, jest jednym z pięciu obecnych na lotnisku w momencie śmierci Dziekańskiego. Tylko on uzbrojony był w paralizator. W trakcie śledztwa pojawiły się sugestie, że Dziekański leżał już na ziemi, gdy pięć razy porażono go taserem. Miał być też dodatkowo bity pałką. Prawnicy policjanta tłumaczą, że ich klient podczas przesłuchania dokładnie opowie, jak doszło do śmierci Polaka.

Robert Dziekański, nieznający języka angielskiego polski pracownik budowlany, przyleciał na lotnisko w Vancouver 13 października 2007 roku. 14 października 2007 po 10 godzinach pobytu na lotnisku i braku możliwości porozumienia się z personelem wzbudził zainteresowanie pracowników ochrony, którzy wezwali policję.

Robert Dziekański na widok policji przestał się awanturować, a nawet unosił ręce w geście bezbronności. Posłusznie przeszedł z kanadyjską policją do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie został porażony paralizatorem, mimo że nie stawiał oporu. W wyniku porażenia zmarł.