"Akt oskarżenia w tej sprawie wysłaliśmy właśnie do sądu. Oskarżonemu grozi 25 lat więzienia. Tym bardziej że przestępstwa dopuścił się w warunkach recydywy" - mówi rzecznik prokuratury w Gorzowie Dariusz Domarecki.

Bulwersująca sprawa wyszła na jaw dopiero latem 2008 roku, gdy maltretowana 24-letnia kobieta, po kolejnym pobiciu, trafiła w stanie krytycznym do szpitala. Miała rozległe obrażenia wewnętrzne głowy; zmarła w szpitalu, nie odzyskując świadomości.

Reklama

Wszczęte przez prokuraturę śledztwo ujawniło szokujące kulisy rodzinnego dramatu. Okazało się, że od 2005 roku dziewczyna była systematycznie bita przez swojego konkubenta. Oskarżony używał wobec niej i jej małoletniej córki przemocy, znęcał się fizycznie i psychicznie. Dotkliwie pobił kobietę, gdy była w 33. tygodniu ciąży.

Z ustaleń prokuratury wynika, że bezpośrednio po tym pobiciu 24-latka, przed spodziewanym terminem, urodziła dziecko. Po trzech tygodniach niemowlę zmarło w szpitalu; w akcie oskarżenia zarzucono, że stało się to w następstwie wcześniejszego pobicia jego matki.

Mimo tak wielkiego dramatu pokrzywdzona nie poinformowała o swojej sytuacji policji ani prokuratury. "Z naszych informacji wynika, że była sterroryzowana, bała się. To przerażający przykład" - mówi DZIENNIKOWI oficer gorzowskiej policji.

Nadal utrzymywała kontakty z oskarżonym, który był ojcem jej zmarłego dziecka. W lipcu ubiegłego roku podczas kolejnej awantury 39-latek raz jeszcze pobił pokrzywdzoną. Uszkodzenia mózgu okazały się nieodwracalne. Po kilku dniach śpiączki, 24-latka zmarła w szpitalu.