Ekspertyzy nadzoru budowlanego nie pozostawiają wątpliwości - ponad stuletniemu budynkowi szpitala grozi zawalenie. Decyzja o zamknięciu szpitala ma tryb "natychmiastowej wykonalności". Mimo że dla wszystkich dzieci znaleziono już miejsca w łódzkim Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki, matki maluchów nie godzą się na ewakuację.

Reklama

>>>Po 16 szpitale są nieczułe na płacz dzieci

Według nadzoru budowlanego budynek, w którym przebywają chore dzieci, nie może być już dłużej użytkowany. Jego stropy mogą grozić zawaleniem. Budynek ma być odłączony od mediów i zabezpieczony przed "dostępem osób postronnych". Obowiązywać ma też całkowity zakaz wstępu.

>>>713 noworodków porzuconych w szpitalach

W szpitalu wraz z dziećmi przebywają ich matki, które nie godzą się, aby maluchy zostały przewiezione do innej placówki. Były nawet gotowe podpisać się pod pismem, w którym biorą odpowiedzialność za zdrowie ich dzieci na siebie. Lekarze zdziwiła postawą matek, które narażają zdrowie, a nawet życie dzieci. Medycy też byli zdezorientowani, bo nie wiedzą, czy mają pojawić się w czwartek w pracy.

Rozpoczetą w końcu ewakuację bardzo szybko wstrzymano. Taką decyzję podjął dyrektor szpitala, który wziął na siebie odpowiedzialność za maluchy. Dzieci zostaną na oddziale do czwartku rano. Wtedy lekarze orzekną, które niemowlęta mogą wrócić do domu, a które przewieźć do innych placówek.

>>>Matka: nie zabiłabym chorego dziecka

O szpitalu im. Korczaka było głośno w zeszłym roku, kiedy to miał być ostatecznie zamknięty, jednak po społecznych protestach zdecydowano, że placówka będzie nadal przyjmować małych pacjentów.