Telewizje oszczędzą nam w święta pokazywanych dziesiątki razy polskich komedii. Ale Wielkanoc i tak upłynie w tym roku pod hasłem powtórek z nieśmiertelną "Szklaną pułapką" na czele. Na filmowe hity nie ma co liczyć. Po raz dziewiąty obejrzymy "Uwolnić orkę", trzeci raz pokazana zostanie nieświeża superprodukcja "Matrix. Rewolucje", a czwarty raz "Park Jurajski".

Niedzielnym hitem telewizji publicznej będzie "Niekończąca się opowieść" i "Park Jurajski". Polsat zaś pokaże tego dnia komedię romantyczna z Julią Roberts pt. "Mój chłopak się żeni", a TVN drugą cześć "Shreka". W poniedziałek milionową widownię mają przyciągać przed telewizory"Szklana pułapka 3" w Polsacie oraz "Matrix. Rewolucje" i "Cast Away: Poza światem" w TVN.

Reklama

Wszystkie te filmy święciły w kinach triumfy. Tyle że na topie były ładnych parę lat temu. Jak wynika z raportu TNS OBOP telewizyjna widownia miała okazję w ciągu ostatnich dziesięciu lat obejrzeć je wielokrotnie. "Niekończącą opowieść" wyświetlano dla przykładu sześć razy, a "Mój chłopak się żeni" pokazywany będzie po raz piąty.

>>> Przeczytaj o telewizji w komórce

Spektakularnych telewizyjnych premier nie będzie. Dlaczego? "Stacje telewizyjne mają w święta widownię podaną jak na tacy. Wysoka oglądalność jest z góry zapewniona, dlatego planują ramówki w taki sposób, aby filmowe premiery wyświetlać w inne dni, kiedy toczy się bardziej zacięta walka o widza" mówi analityk rynku mediów z TNS OBOP Dariusz Rocki.

Jak wynika z badań oglądalności co roku w Wielkanoc spędzamy przed telewizorem ponad pięć godzin dziennie, czyli ponad godzinę więcej niż w normalne dni. Szefowie stacji telewizyjnych doskonale o tym wiedzą, więc nie rozpieszczają widowni najnowszymi filmowymi superprodukcjami - bo i po co się starać, skoro i tak miliony Polaków gremialnie zasiądą przed telewizorem. Dlatego Polsat zamiast w świąteczny poniedziałek pokazał filmowy hit "Kod da Vinci" tydzień przed świętami, a TVN, zamiast raczyć widzów w święta słynną komedią"Testosteron", wyemitował ją jeszcze w marcu.

>>> Przeczytaj o powrocie "Pegaza" na antenę

Przedstawiciele największych telewizji mają własne wytłumaczenie "Miarą atrakcyjności oferty nie jest liczba pojawiających się nowości, ale to, do jakiego stopnia odpowiada ona na oczekiwania widzów i trafia w ich gusta" - tłumaczy rzecznik TVN Karol Smoląg. "Dowodem naszych trafnych wyborów może być niesłabnąca popularność "Shreka", którego kolejne powtórki ogląda rzesza widzów" - dodaje. "Robimy telewizję dla widzów, a nie dla tych, którzy liczą ilość emisji" - mówi natomiast dyrektor programowa Polsatu Nina Terentiew i również podaje przykład - nieśmiertelnej bożonarodzeniowej pozycji stacji, czyli filmu "Kevin sam w domu", która z roku na rok przyciąga miliony osób przed telewizorami.