"Bob Budowniczy czy Strażak Sam coraz częściej zastępują dzieciom kontakty z rodzicami. To od bohaterów filmów animowanych, a nie od mamy czy taty, dzisiejsi chłopcy uczą się mówić i śpiewać piosenki" - ostrzega Sue Palmer.

Jej zdaniem problem polega na tym, że dzieci są bardziej zafascynowane tym, co widzą na ekranie niż prawdziwym życiem. To zaś oznacza, że w przyszłości będą miały problemy emocjonalne, a co gorsza, nie zdołają nawiązać głębokich relacji z innymi ludźmi.

Reklama

Sue Palmer twierdzi, że szczególnie dotyczy to chłopców, ponieważ są oni bardzo podatni na wpływ konsumpcyjnego stylu życia. A na dodatek kreskówki, w których bohaterowie używają narzędzi i mogą być wzorcem męskości, dają im poczucie bezpieczeństwa i szczęścia.

Ekspertka od dłuższego czasu alarmuje, że producenci zabawek zalewają rynek tysiącami gadżetów, książek i filmów DVD tylko po to, by jak najskuteczniej uzależnić dzieci od ich ulubionej postaci z filmu animowanego.

Reklama