Pożar w domu Damiana w Międzyrzeczu w Lubuskiem wybuchł chwilę przed północą. Chłopiec gdy tylko zobaczył pierwsze płomienie, natychmiast zadzwonił po pomoc. Rozmawiał z oficerem dyżurnym bardzo przytomnie i rzeczowo. Nie zapomniał nawet o "dzień dobry" i "do widzenia". Ale najważniejsze, że zapobiegł tragedii.

Alarmując o płomieniach, Damian powiedział, że jest sam z siostrą w domu. Można przypuszczać, że zataił prawdę, bo wstydził się przyznać, że jego 26-letnia matka śpi upojona alkoholem wraz z dwoma kompanami.

To jednak jeszcze nie koniec bohaterstwa rezolutnego ośmiolatka. Zaraz po telefonie na policję, gdy pogotowie, policjanci i strażacy jechali już na miejsce, polewał płonące drzwi wodą, ubrał swoją pięcioletnią siostrzyczkę i uspokajał ją. Próbował też dobudzić trójkę dorosłych, wśród których była jego matka. Nie udało mu się jednak - wszyscy byli zbyt pijani.

"Dzięki zachowaniu chłopca nikt nie ucierpiał. Damian musiał poradzić sobie sam, gdyż dorośli byli pijani. Późniejsze badanie wykazało, że mieli ponad dwa promile alkoholu w organizmach" - mówi Artur Chorąży z lubuskiej policji.





Reklama

Pożar został opanowany dość szybko. Matka rodzeństwa została zatrzymana, w tej chwili trzeźwieje w policyjnej izbie zatrzymań. Wiadomo już, że stanie przed sądem i odpowie za narażenie dzieci na niebezpieczeństwo. Grozi jej za to kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Damianem i jego siostrą zajęła się babcia.