Początkowo polscy znajomi Piotra Latka nie zgłaszali jego zaginięcia. Uznali, że mężczyzna postanowił nacieszyć się 13-letnim synem. Nie widział go tak długo. Mateusz przyjechał do niego na początku miesiąca na wakacje. Z ojcem nie mieszkał już dwa lata. 44-latek wyjechał do pracy w Irlandii w 2007 roku. Ostatnio pracował w piekarni w Kerry.
To były ostatnie dni, które mężczyzna spędzał sam z synem. W przyszły poniedziałek miała do Irlandii dolecieć reszta rodziny. W niedzielę wybrał się więc na ryby pod Kerry. Są tam skały, z których miejscowi często łowią ryby.
Kiedy ojciec z synem nie wrócili na noc, znajomi uznali, że postanowili przenocować poza miastem. Ale, gdy następnego dnia sytuacja się powtórzyła zgłosili zaginięcie. W środę po szeroko zakrojonych poszukiwaniach odnaleziono ciało 44-latka. Ratownicy podejrzewają, że zwłoki chłopca znajdą w pobliżu tego samego miejsca.
Wszystko wskazuje na to, że zginęli w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Miejscowi ostrzegają, że skały w zachodniej części hrabstwa Cork są bardzo zdradliwe. Trzeba je dobrze znać, by łowić z nich ryby. A jeszcze dodatkowo w niedzielę, kiedy zaginęli Polacy, pogoda była sztormowa. Najprawdopodobniej ojca i syna porwała więc nagła fala. Ich rodzina już wyleciała do Irlandii.