"Kosowa nie ma. Mam Wyspy Kokosowe albo Kostarykę..." - usłyszeli dziennikarze "Rzeczpospolitej" próbujący nadać paczkę do kraju, którego niepodległość Polska uznała już półtora roku temu.
Nie był to błąd urzędniczki ani pojedyncze niedopatrzenie w jednym z urzędów. To problem całej poczty, bo dziennikarze twierdzą, że Kosowa w ogóle nie było w wykazie państw, do których można skierować przesyłkę.
By wysłać list do Kosowa, na kopercie dla pewności lepiej napisać Serbia i złamać to przez skrót UNMIK (do niedawna funkcjonująca Misja Narodów Zjednoczonych w Kosowie). Tak przynajmniej twierdzi Wojciech Stanisławski, współpracownik Ośrodka Studiów Wschodnich.
Rzecznik prasowy Poczty Polskiej zapewnił "Rzeczpospolitą", że sprawa została już wyjaśniona. Wszystkim urzędom pocztowym centrala firmy miała przypomnieć, że mają wysyłać paczki do Kosowa, a nie do Serbii.
"Nie ma takiego miasta Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój..." - kto nie zna słów PRL-owskiej urzędniczki pocztowej z filmu "Miś". Czy dziś podobne słowa mogłyby paść z ust pracownicy poczty? Owszem. Teraz jest problem z wysłaniem paczki do Kosowa, bo w wykazie jest tylko Kostaryka.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama