60-letni Jan Pietruszewski po skomplikowanej operacji głowy wymaga długiej rehabilitacji. Rehabilitacja mu się należy - przez cztery lata legalnie pracował, płacił podatki i opłacał składki zdrowotne. Jednak brytyjska służba zdrowia twierdzi, że nie ma pieniędzy na leczenie pana Jana.

Reklama

Jan Pietruszewski został napadnięty 20 lipca tego roku. Dwóch nieznanych sprawców okradło go i dotkliwie pobiło. Mężczyzna zdołał samodzielnie doczołgać się do domu. Na drugi dzień trafił do szpitala w swansea, a sprawą jego pobicia zajęła się policja.

Okazało się, że stan mężczyzny był bardzo poważny i lekarze, by ratować jego życie, zdecydowali się na przeprowadzenie skomplikowanej operacji. Po operacji niezbędna jest rehabilitacja. Miał się nią zająć szpital w pobliżu miejsca zamieszkania pana Jana.

Polak niezbyt dobrze zna angielski, dlatego pomaga mu organizacja Polish Center. Kilka dni temu do kierowniczki organizacji, Haliny Ashley, zadzwoniła pracownica szpitala i oznajmiła, że pan Jan zostanie wypisany do domu, bo jego utrzymanie, które kosztuje tysiąc funtów tygodniowo, jest dla placówki za drogie. Kobieta zasugerowała równiez, by pana Jana odesłać do Polski, mimo, że jest ubezpieczony w Wielkiej Brytanii.

Jan Pietruszewski nosi specjalny stelaż podtrzymujący głowę. Stałej opieki będzie wymagał jeszcze przez najbliższe trzy miesiące. Jeżeli wróci do kraju, straci wszystkie świadczenia, jakie ma na Wyspach. Sprawą zajął się już fundusz, który zarządza szpitalem. Zdaniem rzecznika funduszu wypisanie Polaka to nieporozumienie.