Leszek Bielenda faktycznie trzyma w swoim obejściu w Głogowie Małopolskim lwa Simbę. Na szczęście zwierzę ma dopiero kilka miesięcy, ale już imponuje rozmiarami. Pan Leszek pożyczył go z cyrku i od razu stał się sławny w całej okolicy. Dla wielu sąsiadów to jedyna okazja zobaczyć na własne oczy tego wielkiego drapieżnika.
Lew w obejściu nie spodobał się jednak Rzeszowskiemu Stowarzyszeniu Ochrony Zwierząt. Jego prezes Halina Derwisz złożyła doniesienie do prokuratury powołując się na artykuł 73 ustawy o ochronie przyrody. "Nie można przetrzymywać zwierząt na podwórku, to zabronione. Lew należy do zwierząt, które mogą przebywać tylko w ogrodach zoologicznych, czy innych uprawnionych do tego instytucjach" – wyjaśnia pani Derwisz w rozmowie z tvn24.pl. Oprócz prawnych, pani Halina sięga też po argumenty związane z bezpieczeństwem. "Warto też się zastanowić, czy lew nie stwarza zagrożenia dla otoczenia. Naprzeciw tego domu jest szkoła. Lew nie jest już taki mały. Hodujemy sobie dalej bombę w Głogowie" - mówi.