Najpierw słychać było upiorny świst, a potem ognista strzała wbiła się w ziemię. Ułamek sekundy później przysiółkiem Rajsko (woj. zachodniopomorskie) wstrząsnęła potworna eksplozja. Podmuch był tak silny, że w domu Daniela Grzyba wybiło wszystkie szyby, a połać dachu obory i domu wgniotło do środka. Na szczęście nikt z ludzi nie ucierpiał. "Strach myśleć, co by to było, gdyby rakieta uderzyła prosto w dom" - mówi "Faktowi" gospodarz.

Reklama

Właśnie tego dnia nad poligonem w Drawsku Pomorskim ostre strzelanie ćwiczyły myśliwce Su-22 z 7. Eskadry Lotnictwa Taktycznego w Powidzu. Samoloty odpaliły 23 rakiety sterowane laserem. 22 trafiły bez pudła w cele stojące na poligonie. Ale ostatnia z wystrzelonych rakiet - nie wiedzieć dlaczego zmieniła kierunek lotu i zamiast w cel poleciała w las.

Pilot myśliwca ku swojemu przerażeniu mógł tylko bezradnie patrzyć, jak rakieta pędząca z prędkością prawie dwóch tysiący kilometrów na godzinę wylatuje z terenu poligonu i leci dalej. W centrum dowodzenia też wszystkich zatkało, bo pocisk zniknął nawet z ekranu radaru! Wojsko i służby ratunkowe postawiono w stan najwyższej gotowości. Długo nie szukali. Pocisk uderzył w Rajsko - kilkadziesiąt metrów od domu pana Daniela. W zagłębienie terenu, w którym kiedyś działała żwirownia.

Siła wybuchu była tak wielka, że podmuch wybił w domu wszystkie szyby. Tysiące odłamków szkła wbiło się w ściany i meble, porwało zasłony. Gdyby w środku byli ludzie, zostaliby dosłownie poszatkowani - pisze "Fakt". Fala uderzeniowa z taką siłą uderzyła w dach stodoły i domu, że pękły krokwie i dach zapadł się na powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych.

Reklama

"Tak huknęło, że w całym Reczu było to słychać. Strach pomyśleć, co by było, gdyby gdyby rakieta zamiast w żwirownię, spadła na pobliskie miasteczko" - opowiada Karol Grzyb. On sam miał szczęście - bo łowił ryby w rzeczce kilka kilometrów od domu. Gdy usłyszał wybuch, tknęło go jakieś złe przeczucie. Wrócił do domu i stanął jak wryty. Gospodarstwo przypominało domy po przejściu trąby powietrzenej, a wszędzie kręcili się wojskowi.

Żołnierze byli szczęśliwi, że nikt nie został ranny. "Ta rakieta to <Zwiezda Ch-25ML>, pocisk rakietowy powietrze-ziemia. Waży 300 kg i przenosi 100 kg materiału wybuchowego" - mówią specjaliści ds. uzbrojenia. "Ten pocisk ma taką siłę rażenia, że bez trudu zmiecie z powierzchni ziemi kilka budynków." Pan Daniel miał naprawdę dużo szczęścia, bo rakieta trafiła w zagłębienie terenu. Gdyby teren był płaski, po domach zostałaby kupa gruzu.

Dlaczego pocisk nie spadł na cel, ustali dziś specjalna komisja Ministerstwa Obrony Narodowej. Rzecznik Sił Powietrznych, podpułkownik Wiesław Grzegorzewski, zapewniał, że wszystkie straty, jakie powstały w wyniku eksplozji, zostaną usunięte na koszt wojska.

Reklama

Pan Daniel Grzyb nie ma do wojska pretensji. "Żołnierzy nie winię, strzelać przecież gdzieś muszą. Tylko niech nam wcześniej powiedzą, to się schowamy w piwnicy z kartoflami" - mówi "Faktowi" mężczyzna.