Studio TVN tuż przed rozpoczęciem „Faktów”. Kamil Durczok rozmawia z jednym ze swoich współpracowników: – Kto odpowiada za to, jak to wygląda w tym studiu? – mówi spokojnym tonem, ale po chwili podnosi głos: – Nie wkur... mnie, dobrze. Od dwóch dni jest tak up... ten stół tutaj, że tylko dlatego, że zlikwidowaliśmy ten pier.. przerywnik, który jedzie z góry, to jeszcze się to k... uchowało i ludzie tego nie widzą – mówi coraz bardziej wzburzony dziennikarz o wyglądzie stołu, za którym siedzi.

Reklama

Przez cały ten czas wizażystka maluje Durczoka, ale ten nie zwraca na nią najmniejszej uwagi: – A jak tu będzie g... leżało na stole, to też je pokażesz czy też będziesz protestował?! (...) Trzeba po prostu powiedzieć Wolanowi, że ma załatwić tak, by tu, k..., ktoś się pojawił i to sprzątnął. (...) Ujeb... farbą czy nie wiem czym, k...” – zdenerwowany dziennikarz wstaje od stołu.

Tak wygląda trwający 1min 22 sekundy film, który w ostatni weekend narobił niezłego zamieszania w sieci, mimo że reakcja stacji była błyskawiczna. Film w sieci pojawił się w piątek koło godziny 17. Zanim nagranie zdążyło trafić do szerokiego grona internautów, tajemniczo zniknęło z sieci. Maciej Budzich, autor poświęconego mediom bloga Mediafun, nie zdążył nawet skończyć pisanego przez siebie tekstu na temat wpadki Durczoka: – Dostałem od TVN maila z żądaniem usunięcia nagrania. Stacja powoływała się w swoich żądaniach na prawo autorskie – mówi nam Budzich.

Podobne listy dotarły do wszystkich portali, które zamieściły film. Nagranie zniknęło tuż przed godz. 18. Jednak nie na długo. Po godz. 21 film ponownie znalazł się w internecie, tym razem na tureckiej stronie. Umieścił go tam jak dowiedział się DZIENNIK Budzich. – TVN nie ma wpływu na zagraniczne serwisy i dzięki temu internauci mogą nadal oglądać film z Durczokiem - mówi nam bloger.

Do tej pory to nagranie obejrzało już ponad 210 tysięcy osób.

Zobacz film na tureckim portalu

– Stacja wybrała najgorsze rozwiązanie problemu - mówi nam medioznawca Maciej Mrozowski. – Mógła przeprosić, przekuć to w żart, czy całkiem nie komentować sprawy. Zamiast tego zabrała się do cenzurowania internetu. W efekcie ściągnęła na siebie złość internautów - dodaje ekspert. Do niedzieli nagranie z przeklinającym dziennikarzem obejrzało ponad 170 tysięcy osób.

Kilka lat temu podobne nagranie z wulgarnie besztającym współpracownika Tomaszem Lisem też wypłynęło do internetu. Wtedy jednak TVN nie udało się ocenzurować sieci i do dziś można je znaleźć i go wysłuchać.