BARBARA SOWA: Kamila Durczoka przyłapano, gdy siarczyście przeklinał w studiu "Faktów". On sam twierdzi, że w tym fachu taki "żargon" to normalka.
DOROTA GAWRYLUK*: I ma rację. Powinniśmy przestać być hipokrytami. I nie udawać, że w prywatnym życiu zachowujemy się tak gładko i poprawnie jak na ekranie. Ktoś kto oczekuje, że skoro na wizji dziennikarz nie klnie, to poza wizją też tego nie robi, jest naiwny. Trzeba odróżniać wizerunek medialny od prywatnego życia. Dlatego afera wokół nagrania z Kamilem Durczokiem jest moim zdaniem zupełnie bezpodstawna. W końcu, kto bez winy, ten niech pierwszy rzuci kamieniem.
Pani też klnie jak szewc?
Owszem, zdarza mi się. Czasem człowiek wpadnie w szał i nie ma co z tego robić afery. Praca w mediach jest niezwykle stresująca. Tu jest napięcie i jeśli coś jest niedograne, to człowieka może trafić szlag. A impulsem może być chociażby brudny stół prezenterski.
Czyli w mediach odnajdą się tylko ci, którzy potrafią rzucać wiąchy?
Nie trzeba być chamem, żeby pracować mediach. To nie tak. Po prostu na niektórych nie działa nic innego. Dobrym słowem niczego się nie wskóra.
*Dorota Gawryluk prowadzi "Wydarzenia" w Polsacie