Pierwsza bomba wybuchła o 8.30 w metrze, ostatnia nieco ponad godzinę później w autobusie. Cały Londyn został sparaliżowany. Brakowało miejsc w szpitalach. Naprędce tworzono oddziały polowe. Dla niektórych i tak było za późno. W hotelach Royal National i Holiday Inn władze zorganizowały kostnice. Ulicą zaczęło rządzić wojsko.

Reklama

Londyńczycy nie poddali się zamachowcom i już na drugi dzień toczyło się normalne życie. Jednak Europa zadała sobie wtedy pytanie: kto następny padnie ofiarą Al-Kaidy? I chyba nikt się nie spodziewał, że znowu Wielka Brytania. 21 lipca 2005 r. terroryści znowu zaatakowali Londyn. Tym razem na szczęście obyło się bez ofiar.

Jednak terroryści zapowiedzieli wtedy, że to dopiero początek. Jeśli Anglicy zostaną w Iraku i Afganistanie, to nie mogą liczyć na spokój. I Al-Kaida dotrzymała słowa. Tym razem udało się zapobiec tragedii. A jak będzie następnym?