Najpierw jednak George W. Bush z prawdziwym zainteresowaniem przyglądał się maszynie pełnej chromu i stali, która aż błyszczała od pucowania. Delikatnie dotknął siodła z idealnie wyprawionej skóry i przejechał palcami po baku.

Potem szybko wskoczył na siedzisko i chwycił za kierownicę. Błysk szczęścia zagościł na twarzy prezydenta, jednak dopiero wówczas, kiedy maszyna zadrżała i wydała z siebie basowe dudnienie, znane każdemu motocykliście na świecie. Na pewno też Bushowi, bo przecież Harley to legenda Ameryki.