"Intencją autora artykułu i redakcji nie było sugerowanie, że Zbigniew Herbert współpracował z SB, a jedynie zasygnalizowanie, jak bardzo bezpieka PRL niszczyła ludzi" - napisał Gabryel. "Jeśli wskutek dokonania przez autora tekstu Jakuba Urbańskiego nieuprawnionej nadinterpretacji zaprezentowanych w artykule informacji naraziliśmy na szwank pamięć o Wielkim Polaku oraz dotknęliśmy kogokolwiek, raz jeszcze - w imieniu swoim i autora artykułu - serdecznie przepraszam".

W ostatnim numerze "Wprost" Jakub Urbański napisał, że kontakty Herberta z PRL-owską bezpieką trwały od 1967 do 1970 r. Jak zastrzegł autor artykułu, poeta nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy, ale podczas spotkań z oficerami SB opowiadał o swoich kolegach z Radia Wolna Europa i paryskiej "Kultury". Miał być w związku z tym "cennym informatorem" SB.

"Manipulacja, kłamstwo i poszukiwanie sensacji" - tak publikację tygodnika ocenili historycy Instytutu Pamięci Narodowej. Natomiast wdowa po poecie, Katarzyna Herbert, zapowiedziała, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Herbertowa przypomniała, że IPN przyznał jej mężowi status pokrzywdzonego.