Według inspektorów, remont prowadzony na posesji Wassermanna urągał wszelkim standardom bezpieczeństwa pracy! Złe zabezpieczenie rusztowań, źle wykonane pomosty i wejścia na nie - to tylko niektóre z zagrożeń, które czyhały na robotników.
Co więcej, mężczyzna, który spadł z dachu, ponoć nie był zatrudniony w żadnej z dwóch firm wykonujących remont. Według radia RMF, porządkował on posesję, pielęgnował ogród i wykonywał drobne prace remontowe.
Teraz sprawdzi to prokuratura i inspekcja pracy. Wassermann twierdzi, że był przekonany, iż robotnik był pracownikiem jednej z firm remontowych. A firmy te, jak podkreśla, były renomowane.
Koordynator ds. służb specjalnych nie ma szczęścia do tego domu. Głośno było o sprawie, jaką Wassermann wytoczył robotnikom, którzy - jego zdaniem - źle zainstalowali wannę z hydromasażem. Tak źle, że korzystanie z niej zagrażało zdrowiu lub wręcz życiu! Przed krakowskim sądem toczy się też proces w sprawie wad w wykonaniu budynku. Efekt? Konieczna wymiana dachu. A teraz wypadek na budowie. Pechowiec z tego ministra.