Ania nie zostawiła listu pożegnalnego, ale policja nie ma wątpliwości: dziewczynka nie poradziła sobie z tym, co ją spotkało. I zamiast porozmawiać o tym z rodzicami, wybrała śmierć.

Reklama

Jak to możliwe, że podczas lekcji nastolatka została rozebrana i sfilmowana? Gdy rozgrywały się te makabryczne sceny, nauczycielki nie było. Pani od polskiego, która miała z tą klasą dwie godziny zajęć, na pierwszej poszła przygotować apel. Zastępujący ją nauczyciel niby co jakiś czas zaglądał do klasy, ale potem i tak wracał do swoich uczniów.

A to, co działo się w klasie, było straszne. Pięciu wyrostków zaciągnęło Anię pod tablicę, a potem brutalnie rzuciło na ławkę. Zwyrodnialcy zerwali z dziewczyny ubranie, zaczęli dotykać i udawać gwałt. Obrzucili nastolatkę stekiem wyzwisk. Upokorzona Ania w końcu wyrwała się swoim oprawcom i uciekła do domu.

Dyrektor Gimnazjum nr 2 w Gdańsku przyznał, że klasa nie powinna zostać bez opieki. "Do tej pory w naszej szkole nie dochodziło do żadnych incydentów" - mówił zszokowany. I zapewnia, że zrobi wszystko, by "odkryć, gdzie popełniliśmy błąd". Później w rozmowie z dziennikiem.pl nie chciał już niczego wyjaśniać.

Policja zatrzymała już pięciu nastolatków, którzy zrobili Ani krzywdę. Ale za to, co zrobili, i tak nie pójdą siedzieć. Gdyby byli pełnoletni, mogliby spędzić za kratkami nawet 12 lat. A tak o ich losie zdecyduje sąd rodzinny.