Zatrzymany kilka dni temu Roman W. jest dyrektorem artystycznym jednego z klubów gejowskich, który reklamuje się na butelce napoju. Wygląda na to, że napój energetyzujący Gay Power to jedyne odkrycie policyjnego dochodzenia, które ma wyjaśnić, kto rok temu rozłożył w Warszawie atrapy ładunków wybuchowych i sparaliżował na wiele godzin całe miasto. Było to na dwa dni przed II turą wyborów prezydenckich. Do akcji przyznały się nikomu nieznane Brygady GayPower i Silny Pedał.
Przez 12 miesięcy w śledztwie nie działo się nic. Dwa tygodnie temu na portalu gejowo.pl pojawiła się informacja: "Gay Power zapowiada swoje ujawnienie". Pod tekstem był odsyłacz do strony gaypower.pl, reklamującej nowy napój. Wpis wzbudził czujność stołecznych policjantów.
"Napój Gay Power był już dostępny w klubach w Warszawie i Łodzi. Informacja w internecie znalazła się dzień przed pojawieniem się w kolejnych klubach. Był to zatem kolejny etap promocji" - mówią DZIENNIKOWI pracownicy portalu gejowo.pl.
Zatrzymany w sobotę Roman W. - jako pierwsza osoba po roku dochodzenia w sprawie gejobombera - usłyszał zarzut, i to poważny: "przygotowywanie sprowadzenia niebezpieczeństwa ogólnego, mogącego spowodować panikę i ewakuację". Grozi za to osiem lat więzienia. W. nie chce rozmawiać o zatrzymaniu. "To jakieś nieporozumienie. Chora sprawa. Nie mam nic wspólnego z tymi atrapami" - ucina dyskusję.
Co na ten temat mają do powiedzenia warszawscy policjanci? Nabrali wody w usta.