Mieszkankę wsi Kraszewo koło Działdowa próbowały uratować dwa zespoły lekarskie. Bezskutecznie. Jej organizm się poddał. Był wyczerpany wcześniejszymi porodami i biedą w jakiej żyła. Dziecko urodziło się zdrowe.

"To przecież XXI wiek. Nie rozumiem, jak można w naszych czasach dopuścić do tego, by wielodzietna rodzina mieszkała w norze na dwudziestu metrach kwadratowych, bez podłogi, bez ubikacji" - opowiada "Gazecie Olsztyńskiej" oburzona Krystyna Wojcieszyńska, mieszkanka Działdowa. Poruszona śmiercią kobiety stara się pomóc osieroconym przez nią dzieciom. Zbiera dla nich ubranka.

Pomagają też inni. Przedszkole, do którego chodzą dzieci kobiety, też zbiera dary.