Po tym, jak rząd nakazał wycofanie z rynku całego corhydronu, szpitale nie mają jak ratować pacjentów chorych na astmę i ostre ataki alergiczne. Do tej pory lekarze używali corhydronu, ale po tym, jak Ministerstwo Zdrowia wycofało go z rynku, po ujawnieniu przez DZIENNIK, że zamiast niego sprzedawany był niebezpieczny dla życia specyfik, musieli przerzucić się na coś innego. Rząd zareagował błyskawicznie. Wczoraj przyleciało do Polski z Czech 13 tys. ampułek zamiennika - hydrokortyzonu valent.
Jednak ta dostawa jest już praktycznie na wyczerpaniu. To, co zostało, wystarczy najwyżej do jutra - poinformowało radio RMF. Tylko dziś hydrokortyzon zamówiło ponad 300 szpitali.
Jedno jest pocieszające. Nie powinno zabraknąć pieniędzy na sprowadzanie zamiennika niebezpiecznego leku, produkowanego przez jeleniogórską fabrykę Jelfa. Jak zapowiedział premier Jarosław Kaczyński, na zakup hydrokortyzonu zostaną przeznaczone pieniądze ze specjalnie uruchomionego funduszu.
Jednocześnie rząd i Jelfa ciągle rozmawiają o wznowieniu produkcji, która została wstrzymana tuż po ujawnieniu przez DZIENNIK, że w pudełkach z corhydronem omyłkowo znalazł się niebezpieczny lek powodujący wiotczenie mięśni. Przez tę pomyłkę mogło umrzeć kilkadziesiąt osób.