Hubert H. nie ukrywa, że liczy na łaskę sądu. "Kurde, nie wiem, może prace społeczne" - miał nadzieję tuż przed wejściem na salę rozpraw.

Przed sądem nie mógł przypomnieć sobie, jak w grudniu obrażał prezydenta. "Coś ubliżałem, ale jakie słowa - nie za bardzo pamiętam. Piłem cały dzień z Rosjaninem, Olkiem" - przyznał. "Wkurzyło mnie to, bo tego dnia spisywany byłem już szósty raz. Jak człowiek idzie po dworcu bez biletu, to spisują go nawet, jak jest trzeźwy" - skarżył się.

Reklama

Najsłynniejszego polskiego bezdomnego broni dwóch adwokatów z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Już zapowiedzieli, że będą domagać się jego uniewinnienia. "Nie było ani przestępstwa, ani jego zamiaru, ani szkodliwości czynu" - twierdzą.

Całe zamieszanie zaczęło się w grudniu ubiegłego roku na stołecznym Dworcu Centralnym. Gdy Huberta H. zatrzymali policjanci, ten odwdzięczył im się całą serią niecenzuralnych wyrazów. W tyradzie dostało się też prezydentowi. I mogłoby się wydawać, że nikt się tym nie przejmie. Ale prokuratura wzięła wszystko bardzo serio i oskarżyła bezdomnego o zniewagę głowy państwa. Za to Hubert H. może trafić za kratki nawet na trzy lata.

Reklama