O tym, że hipermarket to wymarzone miejsce dla reklamy, od dawna wie cała marketingowa branża. To tu warto wstawić najnowszy model auta czy punkt sprzedaży telewizyjnej platformy cyfrowej. Teraz polska armia, która przechodzi na zawodowstwo, wstawi punkty werbunkowe. Jednocześnie ruszy potężna akcja propagandowa w internecie, gazetach, radiu, telewizji... Specjalne filmy zachęcające do wstąpienia w szeregi mundurowych. Będzie o patriotyzmie, honorze, przygodzie, ale też o tym, ile przyszły żołnierz zarobi i jaka czeka go kariera.
W USA lub Francji takie propagandowe filmy emituje się od lat. Legia Cudzoziemska ma punkty werbunkowe w dużych miastach, a ich adres można znaleźć na przystankach metra czy billboardach. W MON powstanie wkrótce specjalny zespół, który ma przygotować listę miejsc, w których najlepiej werbować ludzi. "Do powołania zawodowej armii mamy jeszcze trochę czasu, ale na pewno skorzystamy z zachodnich wzorów" - mówi minister Sikorski.
"Taka akcja propagandowa musi być długotrwała i zmienić obraz wojska w oczach poborowych. Ci do tej pory robili wszystko, żeby nie iść w kamasze. Teraz trzeba ich przekonać, że mundur to kariera, szansa na mieszkanie i stabilność. To może potrwać nawet kilka lat" - dodaje Piotr Dobrowolski, od lat zajmujący się produkcją reklamówek sprzętu wojskowego i były oficer.
Polska armia w pierwszym rzędzie będzie chciała przyjąć ludzi z wyższym wykształceniem. "Wojsko potrzebuje głównie specjalistów. Bardzo mile widziani są inżynierowie i technicy. Potrzebni jednak są również politolodzy, socjolodzy i oczywiście zwykli poborowi z maturą" - dodaje minister Sikorski.
Tych ostatnich wojskowi łowcy głów będą poszukiwać już w liceach, które będą odwiedzać i przedstawiać kuszące wizje kariery w mundurze. W pewnym sensie to nic nowego. W czasach PRL takie propagandowe akcje prowadziły bowiem w szkołach wojskowe komendy uzupełnień. Najczęściej bez skutku.
Do 2012 roku armia ma liczyć 120 tysięcy zawodowych i kontraktowych żołnierzy.
"Reklama zawodowej armii powinna pokazywać, że wojsko jest po prostu fajne, że to przygoda dla dużych chłopców" - radzi wojskowym Iwo Zaniewski, dyrektor kreatywny agencji reklamowej, znanej m.in. z kampanii z udziałem kabaretu "Mumio”. "Na całym świecie taka reklama odwołuje się do tkwiących w psychice, uniwersalnych cech. Oprócz grania na nucie patriotycznej - co moim zdaniem niewiele daje w reklamie - ważne jest pokazywanie, że służba wojskowa to fajna sprawa. Coś jak udział w filmie akcji” - tłumaczy.
Reklama polskiej armii mogłaby wyglądać tak: odblask zachodzącego słońca na ciemnych okularach żołnierza siedzącego w helikopterze. Maszyna sunie gdzieś nad pustynią. Żołnierz ogląda ziemię zza muszki karabinu. Inny wojskowy pędzi nowoczesnym czołgiem, błoto bryzga spod gąsienic. Żołnierz jest spocony, ale szczęśliwy i uśmiechnięty. "To jest filmowe, jak z Hollywood. Zachęca młodych ludzi do przygody. Mówi, że poczują się jak Arnold Schwarzenegger. Te reklamy będą właśnie tak wyglądały. Wspomną o ojczyźnie i patriotyzmie, ale pokażą, że najfajniej jest zasuwać czołgiem po błocku” - dodaje Zaniewski.