Śledczy znaleźli w domach neonazistów w Zabrzu komputery i płyty CD, które świadczą, że ci ludzie propagowali nazizm. Są tam faszystowskie filmy, zdjęcia i teksty. Prokuratura zebrała już dowody, by postawić zarzuty propagowania nazizmu kilku osobom.
Poza tym ma też dowody, że podobne imprezy, gdzie palono pochodnie w kształcie swastyk i skandowano hitlerowskie pozdrowienia, są organizowane w całym kraju od lat - dowiedział się nieoficjalnie dziennik.pl.
"Jesteśmy coraz bliżej wyjaśnienia sprawy, czekamy na opinię biegłych z zakresu informatyki" - mówi dziennikowi.pl zastępca prokuratora generalnego, nadzorujący śledztwo w sprawie neonazistów, Jerzy Engelking, ale nie chce zdradzić żadnych szczegółów śledztwa.
Jeden z przesłuchiwanych uczestników zabawy w Zabrzu przyznał, że wielbi Hitlera, a na dowód wytatuował sobie na plecach wielką swastykę. Pozostali zrzucają winę na organizatora zabawy Piotra Schmidta. Twierdzą, że nie wiedzieli o przygotowanej pochodni w kształcie swastyki ani o hitlerowskich sztandarach. A skandowali: "Sieg heil" tylko dla zabawy, bo byli pijani.
Na początku zeszłego tygodnia dziennik.pl ujawnił film z 2004 roku, z zabawy neonazistów w Zabrzu. Wśród uczestników była Leokadia Wiącek, późniejsza członkini Młodzieży Wszechpolskiej, asystenta europosła Macieja Giertycha. Film wywołał szok w całym kraju. Wszechpolacy usunęli ją z organizacji, a Giertych wyrzucił z pracy.
Minister Roman Giertych zawiadomił prokuraturę. Sprawę przejęła specjalna komórka Centralnego Biura Śledczego, zajmująca się zwalczaniem zagrożeń bezpieczeństwa narodowego. Śledztwo objęło cały kraj.