Taki poślizg oznacza, że surowsze przepisy mają marne szanse, by wejść w życie w rocznicę bitwy pomiędzy chuliganami a policją na warszawskiej Starówce. Po pamiętnej nocy z 13 na 14 maja 2006 r., kiedy stadionowi bandyci zdemolowali miasto i sterroryzowali jego mieszkańców, walka ze stadionową przestępczością stała się jednym z głównych celów Ministerstwa Sprawiedliwości. Zwłaszcza że efekt starcia z chuliganami wypadł wyjątkowo blado: z zatrzymanych ponad 250 osób sądy wsadziły do aresztów ledwie kilkadziesiąt, bo tak słabe okazały się dowody.
Nowy kodeks wykroczeń ma jednak niewielkie szanse na uchwalenie nawet przed zakończeniem sezonu piłkarskiego w maju. "Jeśli wyrobimy się w trzy miesiące, to będzie bardzo dobrze. Jeśli określi się najkrótsze, 14-dniowe vacatio legis, to w maju, czerwcu nowy kodeks wykroczeń będzie obowiązywać" - ocenia poseł PO Stanisław Chmielewski, wiceszef sejmowej komisji kodyfikacyjnej.
Zmiana kodeksów to długotrwały proces. Są one uzgadniane w ministerstwach, ale także ze środowiskami naukowymi. "To jest specjalny tryb, zgłaszane są poprawki, trzeba je uwzględniać. To trwa o wiele dłużej niż w przypadku innych ustaw" - tłumaczy minister Przemysław Gosiewski.
W momencie, kiedy kodeks wykroczeń zacznie obowiązywać, kary za chuligaństwo będą dotkliwe. Kodeks podnosi górną granicę grzywny z 5 do 15 tys. zł i obniża wiek odpowiedzialności z 17 do 15 lat. Ale przede wszystkim dodaje cały nowy rozdział dotyczący przestępstw przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi na imprezach masowych - czyli na meczach, koncertach. Oprócz wszelkich do tej pory ściganych zachowań, jak np. bijatyki, karane będzie zakładanie na głowę kominiarek i innych okryć utrudniających identyfikację, agresywne lub prowokacyjne okrzyki lub napisy na transparentach.
Karą dla chuligana, oprócz grzywny lub aresztu, będzie zakaz uczestnictwa w imprezach masowych - orzekany na okres od dwóch do sześciu lat. Ten przepis już istnieje, w całej Polsce ma go ok. 600 osób, ale do tej pory nie był egzekwowany. Kibice z zakazem bez problemu wchodzili na mecze, brali udział w kolejnych bitwach z policją. Nawet jeśli stawiali się na policji w dniu meczu, to wprost z komisariatu jechali na stadion. Czy nowy kodeks wykroczeń załatwi sprawę? Policjanci mówią, że nadal to się nie zmieni.
"Co zrobimy z 20 kibicami, którzy raptem jednego dnia stawią nam się na komisariacie? Odpowiedź jest prosta. Nic. Biedny dyżurny będzie ich mógł jedynie wpisać do zeszytu, że się stawili, bo przecież w izbie zatrzymań ich nie zamknie, bo na jakiej podstawie? A jeśli się nie zgłoszą, to też przecież nie rzucimy wszystkiego i nie zaczniemy ich szukać. To nowe martwe przepisy, których nie będziemy w stanie egzekwować" - mówi policjant z Komendy Miejskiej w Opolu.
Według Krzysztofa Łęckiego, socjologa z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, zaostrzanie kar wobec chuliganów to dobry krok - pod warunkiem, że kary będą skutecznie egzekwowane. "Chuligani to zaraza, która toczy polskie społeczeństwo. Zakaz stadionowy powinien być utrzymany i powinien być bardzo rygorystyczny, ale nie martwy. Policja mówi, że nie będzie miała gdzie zatrzymać kiboli, którzy zgłoszą się na komendę? Niech ich przez dwie godziny trzymają na placu i robią musztrę" - twierdzi Łęcki.
"Chuligani zawsze będą szukać możliwości obejścia prawa. Dlatego szczególnie zwrócimy w komisji uwagę na szczegóły techniczne, przepisy muszą być jasno i dokładnie opracowane, aby zarówno objęty takim zakazem, jak i egzekwujący go wiedział, co ma robić" - zapowiada Chmielewski. "To nie może być prawny bubel, bo nas kibice wyśmieją".