Sąd Okręgowy w Warszawie na razie odroczył proces do 15 czerwca. Mają wtedy zeznawać kolejni świadkowie, w tym były mąż zawodniczki. To właśnie jego podejrzewa Marczułajtis, że opowiadał o niej mediom nieprawdziwe historie.

Dwa lata temu "Wprost" podał, że po ucieczce w 2000 r. Niemczyka z więzienia w Wadowicach polska policja podsłuchiwała rozmowy telefoniczne jego znajomych. Jedną z nich miała być właśnie najlepsza polska snowboardzistka, czwarta na olimpiadzie w Salt Lake City w 2002 r. Według "Wprost" mogła ona pomagać ściganemu przestępcy w 1999 r. po zabójstwie szefa "Pruszkowa" "Pershinga" oraz po ucieczce Niemczyka z więzienia w 2002 r. O sprawie pisała także "Rzeczpospolita".

Marczułajtis zaprzeczała tym informacjom. Ale potwierdzała, że Niemczyk był znajomym osób, z którymi bywała w barze w Zakopanem. Tymczasem gangster z grupy pruszkowskiej Jarosław S., ps. Masa, twierdził, że "Jagna kręciła z Niemczykiem już w 1999 r.". Według niego, Niemczyk nie ukrywał, iż jest w Jagnie zakochany.

Jagna Marczułajtis już jednak raz wygrała. "Rzeczpospolita" zgodnie z wyrokiem sądu już ją przeprosiła i zapłaciła jej 50 tys. zł. Żądanie 100 tys. zł uzasadnia tym, że po ukazaniu się artykułów straciła sponsorów.





Reklama