Andrzej Lepper miał uzyskać zgodę od władz Białorusi na 90 lat dzierżawy lasu i sprowadzanie stamtąd drewna do Polski. Gdyby interes wypalił, szef Samoobrony zarobiłby krocie - podaje "Super Express".
"Byliśmy o krok. Miał wypalić biznes. Jeden związany z biomasą - trocinami na opał, drugi z przemysłem meblarskim" - mówił wspólnik szefa Samoobrony i jeden z bohaterów afery gruntowej Piotr Ryba.
"Super Express" ustalił, że Lepper właśnie kończył załatwianie formalności związane z wydzierżawieniem lasu
"To złoty interes" - mówi prezes Polsko-Białoruskiej Izby Handlowo-Gospodarczej Józef Łochowski.
"Na Białorusi drzewo traktowane jest jako surowiec strategiczny, a obrót nim obwarowany jest licznymi restrykcjami. Dlatego jeśli komuś uda się zdobyć stosowne pozwolenia, dobry zarobek ma gwarantowany. Bo oprócz sprzedaży desek, jako biomasą na opał handluje się też trocinami i innymi odpadami powstałymi przy ich produkcji" - dodaje Łochowski.
Interesy związane z drzewem, to nie wszystko.
"Andrzej Lepper prosił mnie o pomoc w kontaktach z białoruską administracją szczebla lokalnego i regionalnego. I wiem, że Białorusini zaproponowali mu opracowanie szerokiego programu restrukturyzacji gospodarstw rolnych. Miał być kimś w rodzaju doradcy, człowieka, który w sensowny sposób miał podpowiedzieć, w jaki sposób zmieniać państwowy sektor rolny. Tak jak niegdyś Leszek Balcerowicz doradzał krajom przeprowadzającym transformację swoich gospodarek, tak Andrzej Lepper miał zająć się białoruskim rolnictwem" - wyjaśnia Mateusz Piskorski z Samoobrony.