W czwartek związkowcy zamierzają protestować przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie; wcześniej zbierze się komisja krajowa związku, która jednak - według jej przewodniczącego - nie podejmie konkretnych decyzji o protestach lub ich zawieszeniu na czas piłkarskich mistrzostw Europy.
Cieszy się Pan, że Polska jest współgospodarzem Euro 2012?
Piotr Duda: Zdecydowanie tak. Jak każdy Polak będę kibicował polskiej reprezentacji, trzymając kciuki, żeby Polakom powiodło się jak najlepiej.
Dlaczego w takim razie Solidarność chce zepsuć Polakom to święto protestami i blokadami?
Tak sformułowane pytanie musi mieć dwóch adresatów - nie tylko przewodniczącego Solidarności, ale także premiera Donalda Tuska. Dlaczego rząd chce zepsuć Polakom Euro, za wszelką cenę dążąc, aby ustawa emerytalna została podpisana przez prezydenta jeszcze przed mistrzostwami?
To zarzewie wielkiego konfliktu i działanie z premedytacją. Chodzi o to, by przyjąć niepopularną ustawę przed Euro i zrzucić odpowiedzialność na związek - postawić go pod pręgierzem opinii publicznej, by podczas mistrzostw nie protestował. Później będą wakacje i pójdzie już z górki - ustawa zostanie ostatecznie uchwalona.
Dlatego o to, czy podczas Euro będą protesty, trzeba pytać obie strony, a nie tylko Solidarność, która pokazała wielką dobrą wolę, od grudnia konsekwentnie zbierając podpisy pod wnioskiem o referendum. Jego odrzucenie było sprowadzeniem nas do parteru. Dzisiejsza postawa rządu ma charakter wyłącznie wizerunkowy, nic poza tym. Ale Solidarność nie zawiesi działalności na czas Euro, chyba, że rząd ją zdelegalizuje.
Ale nawet PiS proponuje wyciszenie sporów na czas Euro...
To polityczna propozycja PiS-u. Natomiast związek zawodowy jest niezależny, samorządny i sam będzie podejmował decyzje, czy będą jakiekolwiek protesty czy nie. Na dziś takich decyzji nie ma. Sprawa jest natomiast rozdmuchiwana przez pewne środowiska. Jako sztab protestacyjny często z mediów dowiadujemy się o tym, że coś będzie podczas Euro blokowane, a my nic o tym nie wiemy. Ktoś tworzy swoisty balon, przypisując nam takie czy inne zamiary. Nakręcanie takiej spirali służy tylko temu, by odwrócić kota ogonem - czyli odwrócić uwagę od problemu, jakim jest przyjęcie szkodliwej ustawy, przewidującej pracę do 67. roku życia.
Czyli Solidarność nie podjęła dotąd decyzji o protestach podczas Euro? Czy zapadną podczas czwartkowego posiedzenia komisji krajowej w Warszawie?
Na razie decyzja jest jedna - 24 maja odbędzie się pikieta przed siedzibą prezydenta. Natomiast decyzje wybiegające zbyt daleko w przyszłość byłyby dziś nie na miejscu. Przecież może się okazać, że Senat nie przyjmie ustawy lub nie podpisze jej prezydent.
My działamy na bieżąco, z dnia na dzień i z godziny na godzinę. Nie damy przylepić sobie łatki tych, którzy z premedytacją i w myśl z góry przyjętego planu chcą zepsuć Euro. Działamy spokojnie i odpowiedzialnie, ale zostawiamy sobie prawo działania. Nie będziemy pod publiczkę przyjmować apeli czy deklaracji, że będzie tak albo inaczej. Nie zaprzestaniemy działalności związkowej na czas Euro - dlatego wszystko jest możliwe.
Czyli w czwartek nie będzie decyzji o protestach? Nawet jeśli 23 maja, czyli w przeddzień posiedzenia komisji krajowej, Senat przyjmie ustawę? Od tego momentu prezydent będzie miał 21 dni na decyzję w tej sprawie.
A jakie miałyby być nasze decyzje? Że w czasie takiego czy innego meczu zablokujemy stadion? To byłoby absurdem. Jeżeli w przyszłości będzie potrzeba protestu, będziemy decydować na bieżąco, z zachowaniem naszej najważniejszej zasady - takiej, że Solidarność będzie starać się organizować protesty, które utrudniają życie nie społeczeństwu - bo ono w dużej części jest przeciwko władzy - ale utrudniają życie właśnie władzy. Nasze wszystkie dotychczasowe akcje związane z ustawą emerytalną właśnie takie są - utrudniają życie władzy, a nie społeczeństwu. I nadal będziemy tak działać, niezależnie od kontekstu związanego z Euro.
W środę będę w Senacie na zaproszenie jednego z wicemarszałków tej izby. Senat może nie przyjąć ustawy, choć nie mam tu specjalnych złudzeń. Jeżeli będzie przyjęta, faktycznie ruszy kalendarz dotyczący decyzji prezydenta. Widać dążenie, by ustawa została podpisana znacznie szybciej niż przewiduje maksymalny termin. Skupimy naszą energię na tym, by wpłynąć na decyzję prezydenta, aby ustawy nie podpisywał.
Euro to międzynarodowa impreza. Nie żal Panu, że na protestach ucierpi wizerunek Polski?
To również pytanie nie tylko do mnie, ale i do premiera. Dlaczego za wszelką cenę rząd prze do tego, by ustawę podpisać jeszcze przed Euro? Dlaczego my mamy siedzieć cicho i biernie przyglądać się temu? Euro przeminie, a problemy Polaków pozostaną.
To rodzaj cynicznej gry wizerunkowej, w której rząd chce wykorzystać Euro, by wyciszyć słuszne protesty przeciwko złej ustawie, a gdy to się nie uda, zrzucić odpowiedzialność na związki zawodowe.
Rząd już zepsuł Polakom prawo. Jeżeli ktoś zepsuje Polakom Euro, to organizatorzy. Mam nadzieję, że nie zepsuje tego nasza piłkarska reprezentacja, której wszyscy kibicujemy. Ale związkowcy nie będą tymi, którzy zepsują Euro.
Apel prezydenta o spokój podczas Euro nie wpływa na postawę związku?
To apel zupełnie nie na miejscu. Prezydent mówi, że skoro nie chcemy posłuchać jego, to posłuchajmy opinii publicznej, gdzie 75 proc. Polaków nie chce protestów podczas Euro. Dlaczego nagle głos opinii publicznej jest dla prezydenta tak ważny, podczas gdy głos 85 proc. Polaków, którzy nie chcą, by zła ustawa emerytalna weszła w życie, jest niesłyszalny? My słuchamy opinii publicznej w tej sprawie.
Co musi się stać, by nie było protestów w czasie Euro i - jak Pan mówi - nie przyklejano Solidarności łatki tego, który chce zepsuć Euro?
Wciąż mam nadzieję, że władza poważnie potraktuje naszą propozycję, by zawiesić podpisanie tej ustawy na okres powakacyjny, kiedy wrócilibyśmy do rozmów. To jest wciąż możliwe w sytuacji, gdyby Senat w środę ustawy nie przyjął. Jeżeli ją przyjmie, będziemy liczyć na decyzję prezydenta. Namawiam też, by zdać się na mądrość NSZZ "Solidarność", mając w pamięci, że to ruch Solidarności i jego ludzie doprowadzili do tego, iż możemy dziś wraz z Ukrainą być gospodarzami Euro 2012.
Podczas Euro chcemy przypomnieć Europie także tę naszą historię. 22 czerwca, przed meczem ćwierćfinałowym będę gościł w Gdańsku prezydenta UEFA Michela Platiniego - pokażę mu salę BHP gdańskiej stoczni i inne miejsca, gdzie zaczęła się historia prowadząca do wolnej Polski i Europy. To chyba najlepiej dowodzi, że celem Solidarności nie jest zepsucie Euro. Będziemy kibicować, ale też nie zawiesimy działalności związkowej. Nie złożymy ani wymuszonej deklaracji spokoju na czas Euro, ani nie będziemy straszyć protestami. Poznacie nas po czynach, nie po słowach.
Rozmawiał: Marek Błoński