Żadnej partii nie wolno angażować autorytetu Kościoła - podkreśla biskup Piotr Jarecki w nieautoryzowanym wywiadzie opublikowanym przez Katolicką Agencję Informacyjną.
Ludzie, którzy podzielają te same wartości i kierują się zasadami inspirowanymi wiarą, zaproponować mogą różne drogi realizacji celów politycznych. Żadna więc partia nie ma prawa twierdzić, że to ona reprezentuje Kościół. A jeśli tak głosi, jest to instrumentalizacja Kościoła dla celów politycznych. A do tego nikt nie ma prawa - zaznaczył biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej.
Co ciekawe, hierarcha skrytykował też zorganizowany 29 września w Warszawie marsz uliczny pod hasłem "Obudź się Polsko!", współorganizowany przez PiS, telewizję Trwam, Radio Maryja i Solidarność.
Takie działania nie są zgodne z doktryną Kościoła i trzeba to wyraźnie powiedzieć. Nazwałbym je wkroczeniem na niebezpieczną drogę niejasności i zamieszania - ocenia biskup Jarecki. - Jeżeli w ten sposób podmioty kościelne, bądź za takie uznawane - Radio Maryja, TV Trwam - dawałyby sygnał, że za swoją reprezentację wierzący winni uznać konkretną partię, jest to istotne zafałszowanie nauczania Soboru Watykańskiego II. Podobnie, jeśli związek zawodowy obierałby jedną z partii politycznych za swoją reprezentację, to też wypacza właściwą sobie misję. "Solidarność" nie jest powołana do tego, by być przybudówką jakiejś partii. Ma bronić interesów każdego człowieka pracującego i godności pracy jako takiej - stwierdził.
Odnosząc się natomiast do sprawy nieprzyznania przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji koncesji na nadawanie TV Trwam na multipleksie, czyli platformie telewizji cyfrowej, hierarcha przyznał, że widzi miejsce tego medium w ofercie cyfrowej, jednak na równych zasadach z innymi.
Winno jednak spełnić warunki konkursu na koncesję. Jeżeli założymy, że warunki te są sprawiedliwe, to niezależnie od tego czy jest to podmiot kościelny czy niekościelny, powinno się je respektować - skomentował.
Biskup Piotr Jarecki został przyłapany w ostatni weekend na jeździe samochodem pod wpływem alkoholu. Rozbił toyotę na słupie ulicznym w Warszawie, badanie alkomatem wykazało u niego ponad 2,5 prom. alkoholu. Duchowny przeprosił publicznie za to, co zrobił i zapowiedział, że chce poddać się leczeniu odwykowemu. Będzie musiał jednak odpowiedzieć za kierowanie autem po pijanemu. Grożą mu dwa lata więzienia.