Prokurator Jerzy Mierzewski zapewnia, że nigdy nie dostał od nadzorujących jego pracę przełożonych żadnej informacji czy sygnału, by zmienić tok myślenia i skierować sprawę na inne tory. By inaczej poprowadzić wątek. - Było omawianie sposobów prowadzenia sprawy. Natomiast nigdy nie dostałem oceny krytycznej. Nie było uwag, które mogłyby zmieniać tok mojego rozumowania - mówi śledczy.

Reklama

Podkreśla, że śledztwo było nadzorowane przez najwyższe instancje. - Ile osób było zaangażowanych w nadzór nad tą sprawą? Tak naprawdę nie wiem, bo przy czterdziestym prokuratorze przestałem liczyć - mówi. I dodaje, że w pewnym okresie był on jedynym prokuratorem prowadzącym śledztwo, a miał nad sobą aż jedenastu nadzorców. Prokurator Mierzewski podkreśla również, że nikt nie miał zastrzeżeń do sformułowanego przez niego aktu oskarżenia.

- Tak naprawdę ze wszystkich byłych ministrów sprawiedliwości tylko minister Zbigniew Ćwiąkalski wyraził prawdziwe zainteresowanie sprawą Papały zlecając kontrolę i przygotowanie opinii. Skierowany przez niego prokurator przez prawie siedem miesięcy zapoznawał się ze wszystkimi materiałami. Nie usłyszałem, by doszedł do wniosku iż należy porzucić wątki Mazura, Boguckiego i "Słowika" - wyjaśnia Mierzewski.

Pytany o brak współpracy między prokuratorami, z których jedna oskarżyła "Słowika" i Boguckiego, a druga postawiła zarzuty Igorowi M. "Patykowi", odpowiada: Wytworzyło się nieprawdziwe wrażenie, jakby były prowadzone dwa, równoległe śledztwa. A to nieprawda. Nasza część, wyłączona z głównego śledztwa, przeciwko Boguckiemu i "Słowikowi” została skierowana do sądu, a prokuratura w Łodzi robiła tę samą, główną sprawę dalej. Czyli przeciwko Mazurowi, nieznanemu sprawcy... Jego zdaniem rozsądnym rozwiązaniem było przekazanie całości prokuraturze łódzkiej, by miała ona obraz całej sprawy.

Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił w środę Ryszarda Boguckiego i Andrzeja Z. "Słowika" oskarżonych o nakłanianie do zabójstwa byłego szefa policji generała Marka Papały. Wyrok jest nieprawomocny, a prokurator już zapowiedział apelację.