Pod koniec 2014 roku gmina miała 11 mln zł dochodu, zaś zadłużenie wyniosło aż 33 mln zł. Wójt Ostrowic Wacław Micewski tłumaczył, że to wynik inwestycji, które miały poprawić standard życia mieszkańców. - Można było nic nie robić, ale wówczas nie byłoby wodociągów, kanalizacji, oczyszczalni. Też byłyby zobowiązania, ale nikt nie miałby do mnie pretensji - cytuje jego słowa serwis "Głosu Koszalińskiego".
Sytuacja jednak wymknęła się spod kontroli i teraz gminie brakuje środków na bieżące funkcjonowanie. - Sytuacja jest na tyle zła, że właściwie już nie ma innego wyjścia. Trzeba podjąć jakieś środki zaradcze, które zapobiegną pogłębianiu się tego deficytu i tej katastrofy - zaznacza w rozmowie z TVN24 wojewoda zachodniopomorski Marek Tałasiewicz. Dodaje, że Ostrowice pieniądze na przetrwanie pożyczają... w parabankach. Banki odmawiają jej już bowiem udzielania kredytów.
Wójt gminy starał się o pożyczkę z budżetu państwa. Ta zaś miała iść na wdrożenie programu naprawczego, przewidującego m.in. budowę farm wiatrowych. Ale po wygranych już w pierwszej turze wyborach samorządowych okazało się, że wsparcia z Warszawy nie będzie - zabrakło akceptacji Regionalnej Izby Obrachunkowej.
Wygląda jednak na to, że jest już za późno. Wojewoda Tałasiewicz wystąpił do ministra administracji Andrzeja Halickiego o wszczęcie procedury zmierzającej do likwidacji gminy Ostrowice.