Zdaniem Sławomira Neumanna, jedną z przyczyn popularności dopalaczy jest sformułowanie, którym się je określa. Jego zdaniem jest ono mylące i sprawia, że problem jest bagatelizowany. - Tak mi się wydaje z perspektywy czasu, że myślimy o dopalaczach a nie o narkotykach. Tym ludziom wydawało się, że to coś innego i mniej groźnego, bardziej powabnego, a to są ciężkie narkotyki, które mogą zabić - mówił w TVP Info, komentując setki przypadków zatruć, jakie zanotowano w ostatnich dniach.

Reklama

Jednak nawet zmiana tego podejścia nie sprawi, że szanse wygrania z dopalaczami zwiększą się.

- Jeżeli ktoś chce się otruć, to można na uszach stanąć i nic się nie zrobi. Jutro może wejść ktoś do toalety i wypić domestos. Jest idiotą i wypije domestos. Dopalacz jest takim samym świństwem - argumentował wiceminister zdrowia.

Jednocześnie Neumann odpiera zarzuty dotyczące zbyt małej aktywności państwa w walce z dopalaczami. Przypominał, że dowodem na zaangażowanie jest nowa ustawa, która za handel dopalaczami pozwala karać więzieniem. Argument o tym, że władze skupiają się na wyszukiwaniu nowych substancji i wpisywaniu ich do źle skonstruowanej odbił w ten sposób: Można narzekać, że można coś innego wpisać. Ale wpisujemy te substancje, o których wiemy, że są na rynku. Za to, że ktoś je sprzedaje, od 1 lipca może iść do więzienia na 8 lat. Do tej pory były tylko kary finansowe.

W ostatnich dniach nielegalnymi specyfikami zatruło się na Śląsku ponad 200 osób.