Dobrzyński, który zna się z ministrem rolnictwa Krzysztofem Jurgielem, sam także jest hodowcą koni - w jego oświadczeniu majątkowym widnieje zapis o 12 arabach. Współpracował też ze stadniną w Michałowie.
- W środowisku hodowców znany jest konflikt między Dobrzyńskim a tą stadniną - mówi "Rzeczpospolitej" Marek Szewczyk, były redaktor naczelny miesięcznika "Koń Polski".
Poszło o źrebię towarzyszące klaczy Dobrzyńskiego - zmarło po epidemii rodokokozy i wystawienie Febris poza dziesiątką najlepszych klaczy podczas jednej z aukcji.
Dobrzyński przyznaje, że domagał się odszkodowania za źrebię i sugerował wystawienie klaczy na początku, ale zastrzega: - Ktoś próbuje wciągnąć mnie w konflikt, którego nie ma.
- Nie sądzę, by pan Dobrzyński miał wpływ na decyzję, którą podejmuje prezes ANR - deklaruje też minister Jurgiel.
Prezesów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie odwołała Agencja Nieruchomości Rolnych.
Szejk chce zatrudnić zwolnionych dyrektorów stadnin. "Za rok pobiję polskie hodowle"
"Przez lata marzyłem, żeby moja stadnina była jak Janów i Michałów" – mówi szejk Hamad Al Thani Al Rayyan, właściciel stajni w Katarze. I zapowiada, że zatrudni zwolnionych specjalistów od hodowli koni arabskich.
Nie ukrywa, że zwolnieniem dyrektorów stadnin jest zaskoczony, bo - jak mówi - tych ludzi zna każdy, kto działa w biznesie koni arabskich ("Zdobyli nasz szacunek dzięki świetnym planom treningowym i rzetelnej ocenie na zawodach").
Teraz deklaruje też, że zwolnionych dyrektorów zatrudni. – Za rok pobiję nawet polskie hodowle – dodaje w tvn24.pl szejk Hamad Al Thani Al Rayyan, właściciel stajni w Katarze.