W rozpoczętym w maju procesie odpowiadają biznesmen Marek Falenta, dwaj kelnerzy Konrad Lassota i Łukasz N. (nie zgadza się na podawanie nazwiska) oraz współpracownik Falenty Krzysztof Rybka. Falenta i Rybka nie przyznali się do winy - Lassota i N. przyznali się. N. zeznawał, że Falenta za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów w restauracjach. Lassota jako swą motywację wskazał "nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych".
Sienkiewicz zeznał, że nie zgadzał się na nagranie jego rozmowy z ówczesnym szefem NBP Markiem Belką. O tym, że mają się ukazać informacje obciążające ministrów, dowiedział się on w 2014 roku od ówczesnego szefa CBA Pawła Wojtunika - dodał, że sam nie chciał się wtedy spotkać z naczelnym "Wprost".
ABW sprawdzała wątek kontrwywiadowczy całej sprawy - podkreślił były szef MSW.
Panowie N. i Lassota wydają się być osobami o charakterze technicznym, wykonującymi nagrania za drobne pieniądze, jak na możliwości głównego oskarżonego - mówił. Zdaniem Sienkiewicza, wydaje się nieprawdopodobne, by jedynym motywem były pieniądze.
Istotą są motywy przestępstwa, a nie sam fakt nagrywania - dodał Sienkiewicz. - N. zeznał, że nagrania mogą służyć obaleniu rządu. Takie słowa miał wypowiedzieć Falenta - podkreślił. Zaznaczył, że z akt sprawy wynika, iż padła kwota 130 mln zł jako koszt "obalenia rządu". - To nie oskarżony Falenta płacił sam sobie tyle za te działania. Musiał być jakiś inny powód: jest koszt, to musi być i płatnik - zeznał były szef MSW.
Istotą działań Falenty nie było dokonanie nagrań, ale doprowadzenie do pozademokratycznego obalenia rządu - ocenił Sienkiewicz. - Jako oskarżyciel posiłkowy, proszę sąd o wzięcie pod uwagę tych faktów - oświadczył. Zaznaczył, że Falenta "nie ujawnił faktycznych wspólników - wykazał tym samym zatwardziałość nie zasługującą na żadną względy Wysokiego Sądu".
W procesie zeznawał też Dariusz Zawadka, były szef GROM, również nagrany w restauracji - i oświadczył, że nie wyrażał na to zgody.