Jak poinformował we wtorek PAP st. sierż. Jakub Radziwilski z Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim, do zdarzenia doszło w wielkanocny poniedziałek w Trąbkach Wielkich.

Wezwani w związku z incydentem policjanci zastali na miejscu 36-letniego mieszkańca powiatu gdańskiego. - Przyznał on, że strzelał do zwierzęcia. Wyjaśniał, że zrobił to, bo pies go zaatakował – powiedział Radziwilski.

Reklama

Policjanci zabezpieczyli łuski i broń, z której padły cztery strzały. Psa przewieziono do Gdańska, gdzie ma zostać przeprowadzona sekcja.

- Policjanci przesłuchują świadków, ustalają, jak doszło do zdarzenia – wyjaśnił Radziwilski. Powiedział, że trwa też weryfikacja posiadanego przez 36-latka pozwolenia na broń. - Sprawdzamy, czy pozwolenie odpowiada użytej jednostce broni, a także sposobowi, w jaki została ona użyta – poinformował.

- Trenuję strzelectwo sportowe. Posiadam zezwolenie na broń, biorę udział w zawodach sportowych - wyjaśnia sam zainteresowany w rozmowie z TVN24. - Kiedy biegłem na trening do lasu, zostałem zaatakowany przez tego psa. To nie było tak, że on chciał się na mnie rzucić. On był już w ataku. Ja go powstrzymałem około 1,5 metra od siebie - twierdzi pan Patryk.

Z kolei pan Michał, właściciel zastrzelonego psa, nie wierzy w wyjaśnienia mężczyzny. - To był duży pies, ale łagodny. Jak kurierzy przyjeżdżali i paczki zostawiali, to wchodzili na posesję. Jeden kurier mi raz powiedział, że mam tak łagodnego psa, że złodziej śmiało mógłby wejść - opowiada. O tym, że sąsiad zabił jego zwierzę, dowiedział się od policjantów. - My nic nie słyszeliśmy. Później ten sąsiad mi mówił, że poszedł biegać rano i był w bramie. Pies skoczył na niego i [sąsiad] broniąc się oddał cztery strzały. Mówił, że się bronił i pogadamy, jak ochłonę - mówi mężczyzna.

36-latek, który zabił psa, twierdzi, że chciał powiadomić sąsiada, ale akurat nikogo nie zastał w domu. Jak opisuje mężczyzna, cała sytuacja trwała około dwóch sekund, strzelił cztery razy. - Jest to może ciężkie do zrozumienia, ale cel był w ruchu. Powstrzymać cel w ruchu to nie jest łatwa sprawa, trzeba trafić. Pies po czwartym strzale niestety zdechł. Jest mi go szkoda - tłumaczy. - To ja zadzwoniłem na policję. Chroniłem swoje życie lub zdrowie. Bardzo lubię zwierzęta. Mam kota, mam psa, miałem też inne zwierzęta, ale szanuję też swoje zdrowie. Mam prawo do obrony - utrzymuje pan Patryk.