Profesor Grodzki wykonał badanie w szpitalu, dał mi zdjęcie rentgenowskie i powiedział, że za tę usługę należy się 200 złotych - mówi kolejny świadek, do którego dotarło Radio Szczecin - podała na swojej stronie internetowej rozgłośnia. Jak dodano, "pan Henryk, mieszkaniec województwa zachodniopomorskiego" twierdzi, że zapłacił prof. Tomaszowi Grodzkiemu za badanie przeprowadzone w szpitalu Szczecin-Zdunowo.

Reklama

Według rozgłośni, mężczyzna, który miał problemy z płucami w 1996 r., był najpierw w prywatnym gabinecie, w którym lekarz poradził mu, aby zbadał się u dr Tomasza Grodzkiego; lekarz nie wypisał skierowania, a - jak podano - "napisał (na - red.) karteczce nazwisko obecnego marszałka Senatu".

Pojechałem do Szczecin-Zdunowo, znalazłem doktora Grodzkiego, podałem karteczkę, którą miałem wypisaną przez lekarza kierującego. Doktor Grodzki ją przeczytał i zaprosił na badanie, po wykonaniu zdjęć rentgenowskich i w swoim gabinecie dał mi jeszcze opis choroby i powiedział, że za tę usługę należy się 200 zł. Wyjąłem 200 zł i zapłaciłem, żadnego pokwitowania nie dostałem i tak się skończyła wizyta - cytuje mężczyznę Radio Szczecin.

Jak dodano, 200 zł było dla niego "znaczącą kwotą". 200 zł, mówiąc teraz, to nie jest wysoka kwota, nawet śmieszna można by powiedzieć, ale to był rok 1996, było to rok po denominacji, która miała miejsce w 1995 roku i wówczas średni zarobek wynosił około 900 zł, przeliczając to, no to 200 zł stanowiło 20 procent średniego zarobku miesięcznego - mówi pan Henryk - czytamy na stronie radia. Jak podaje rozgłośnia, mężczyzna nadal przechowuje zdjęcia rentgenowskie wraz z opisem ze szpitala Szczecin-Zdunowo.