We wrześniu 2007 roku Czabański był zwolnieniu lekarskim. Nie brał więc udziału w posiedzeniu zarządu. Podpisał jednak w imieniu PR list intencyjny z Polkomtelem i TVP w sprawie przejścia na nadawanie cyfrowe.

Dwa miesiące później na biurka wiceprezesów radia trafił do ponownego podpisania protokół z 20 września z posiedzenia, na którym obecni byli trzej wiceprezesi: Robert Wijas, Michał Dylewski i Jerzy Targalski.

Reklama

Z dokumentów, do których dotarła gazeta, wynika, że wiceprezesi mieli raz jeszcze podpisać protokół, bo z poprzedniego zachowała się jedynie kserokopia, a oryginalny egzemplarz zaginął i trzeba go odtworzyć. Dokumentu nie chciał jednak podpisać Robert Wijas, gdyż pojawił się w nim nowy punkt, którego nie było we wcześniejszej wersji. Mówił o tym, że zarząd wiedział o liście intencyjnym i upoważnił prezesa Czabańskiego do jego podpisania. "Nie miałem wiedzy o okolicznościach podpisania listu intencyjnego, więc nie mogłem podpisać dokumentu, który to potwierdzał" - mówi Robert Wijas. Po jego odmowie zdanie zmienił też Michał Dylewski, który wcześniej nową wersję dokumentu parafował: "Wycofałem swój podpis z protokołu z tego samego powodu, z jakiego pan Wijas nie zgodził się go podpisać" - potwierdza Dylewski i odmawia dalszych komentarzy.

Wijas i Dylewski utrzymują, że na posiedzeniu zarządu z 20 września w ogóle nie rozważano sprawy listu intencyjnego. W związku z tym dwaj wiceprezesi napisali do Czabańskiego list z prośbą o wyjaśnienia. Sprawa trafiła także do rady nadzorczej spółki. "Rzeczywiście była między nami wymiana korespondencji" - przyznaje Czabański. I opisuje swoją wersję wydarzeń: "Cały wrzesień byłem na zwolnieniu. Kiedy wróciłem do firmy, to przejrzałem protokoły z posiedzeń zarządu".

Reklama

Czabański zauważył, że w tym z 20 września brakuje punktu dotyczącego listu intencyjnego. "We wrześniu osobiście poprosiłem wiceprezesa Targalskiego, by poinformował o tym pozostałych członków zarządu" - mówi. W rozmowie z "Polską" Targalski podtrzymuje, że tak zrobił. Dodaje jednak, że o planach radia z Dylewskim i Wijasem rozmawiał, gdy byli tylko we trójkę i nie było innych świadków. Dlaczego więc ten punkt nie pojawił się w pierwszej wersji protokołu? "Nie wiem. Nie zajmuję się protokołami" - odpowiada Targalski.

Czabański twierdzi, że próbując zmienić dokument, prawa nie złamał: "Mam opinie prawne w tej sprawie. Wykluczają naruszenie prawa i złamanie ładu korporacyjnego" - twierdzi i dodaje: "Widać część zarządu i rady nadzorczej przejęła się apelem Donalda Tuska, by mnie zdymisjonować".

Na ostatnim posiedzeniu rady nadzorczej w sobotę część jej członków chciała odwołać Czabańskiego. Wniosek się jednak nie pojawił, bo w dziewięcioosobowej radzie jest przewaga zwolenników prezesa radia. "Wysłuchaliśmy i prezesa Czabańskiego, i dwóch wiceprezesów i uznaliśmy, że należy złożyć wniosek o wyjaśnienie w prokuraturze. Teraz trzeba poczekać na jej ustalenia" - mówi Irena Kleniewska, która dzień po zawiadomieniu prokuratury złożyła dymisję ze stanowiska przewodniczącej rady. Powodów rezygnacji nie ujawnia.

"Polska" ustaliła, że nie wszyscy członkowie rady chcą czekać na decyzję prokuratora. Na posiedzeniu wstępnie zaplanowanym na 16 lutego może znowu pojawić się wniosek o odwołanie Czabańskiego.