Muzeum Powstania Warszawskiego otrzymało kartotekę przez przypadek - pisze "Rzeczpospolita". "Zbieramy świadectwa o powstaniu warszawskim. Chcieliśmy przeprowadzić rozmowy z żyjącymi żołnierzami, którzy walczyli przeciw powstańcom - opowiada dyrektor muzeum Jan Ołdakowski.

Reklama

Kwerendę archiwalną przeprowadzono w Niemczech i Austrii. Kartotekę dirlewangerowców znalazł Austriacki Czerwony Krzyż. Zawierała ona nie tylko nazwiska zbrodniarzy, lecz również ich adresy.Nieoczekiwanie z Austriackiego Czerwonego Krzyża

Jednostkę skierowano do tłumienia powstania 4 sierpnia 1944 roku. Brała udział m.in. w rzezi cywilnej ludności Woli oraz w zbrodniach popełnionych na Starym Mieście. "Była to raczej gromada świń aniżeli żołnierze" - tak po wojnie ocenił jednostkę szef sztabu SS Ernst Rode.

"Jesteśmy bardzo zainteresowani tymi dokumentami. Nie ulega wątpliwości, że żołnierze tej jednostki to zbrodniarze. Należy poważnie rozważyć wszczęcie śledztwa. Zwłaszcza że zbrodnie popełnione w czasie powstania nie zostały osądzone" - mówi "Rzeczpospolitej" prezes IPN Janusz Kurtyka.