Urszula K. kłamie - przekonuje Wanda Łyżwińska i wylicza: kobieta miała zostać zgwałcona w 2002 roku. W 2003 została wyrzucona z Samoobrony. Trzy lata później, jakby nigdy nic, złożyła wniosek o ponowne przyjęcie do partii, by kandydować w wyborach samorządowych.

Reklama

"Krótko mówiąc: chodziło o pieniądze" - twierdzi Łyżwińska. "Jest to zemsta osób pokrzywdzonych, które przegrały wybory samorządowe" - uważa żona byłego posła Samoobrony, aresztowanego latem zeszłego roku. Łyżwińskiego oskarża nie tylko Urszula K. Przeciwko niemu wystąpiła także Aneta Krawczyk, była dyrektor jego biura poselskiego.

Ale Wanda Łyżwińska jest przekonana, że Krawczyk kłamie. "Niech nie mówi, że była pod presją, że była szantażowana przez Leppera lub Łyżwińskiego tylko dlatego, że bała się stracić pracę" - denerwuje się żona byłego posła. Przekonuje, że przeciwko Krawczyk przemawiają upoważnienia do rejestracji listy w wyborach parlamentarnych w 2005 roku oraz jej oświadczenie do kandydowania w tych wyborach.

Stanisławowi Łyżwińskiemu grozi nawet dziesięć lat więzienia. Na osiem lat za kraty może iść Andrzej Lepper, oskarżony o "żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym". Ani Łyżwiński, ani Lepper nie przyznają się do winy.