"Tak, możemy potwierdzić, że przestępcy są w rękach policji" - usłyszał dziennik.pl w krakowskiej komendzie wojewódzkiej. Mężczyźni usłyszeli już zarzuty rozboju, ale jeden z nich wciąż nie przyznaje się do winy.

Reklama

Policjantom udało się też odzyskać część zrabowanej biżuterii. Jednocześnie funkcjonariusze twierdzą, że na razie nie wypłacą nikomu 100 tysięcy złotych nagrody, którą obiecał nieznany fundator.

Tuż po otwarciu sklepu jubilerskiego w galerii handlowej w Krakowie, trzech zamaskowanych mężczyzn wbiegło do środka. W rękach mieli młotki i pojemniki z gazem łzawiącym. Dwóch obezwładniło całkowicie zaskoczoną obsługę sklepu i rozbiło młotkami witryny z biżuterią. Trzeci stanął w drzwiach na czatach. Nawet ich nie zamknął. Rabusie błyskawicznie opróżnili wystawy ze złota i diamentów. Policja jest pewna, że bandyci wiedzieli, co kradą, bo zabrali tylko najcenniejsze klejnoty.

Zuchwała kradzież zakończyła się równie zuchwałą ucieczką. Zamaskowani rabusie wybiegli ze sklepu wprost na parking, gdzie czekał na nich samochód z włączonym silnikiem. Auto kupili dzień wcześniej na fałszywe dokumenty.