>>> Przeczytaj także wstrząsającą relację gwałconej przez ojca dziewczyny

"Był miły, wesoły i taki energiczny"

Reklama

Mojego męża Krzysztofa poznałam w rodzinnych stronach, na Dolnym Śląsku. Przyjeżdżał do swojej rodziny, która mieszkała kilka kilometrów od gospodarstwa w Pasikurowicach. A tam właśnie ja się wychowałam. On był miły, wesoły i taki energiczny. Zauroczył mnie. Byłam w nim zakochana. Już po trzech miesiącach znajomości wzięliśmy ślub cywilny, a po roku kościelny.

Na początku związku naprawdę dobrze nam się układało. Pracowałam wtedy przy produkcji płynów infuzyjnych do kroplówek w aptece klinicznej we Wrocławiu. On prowadził zakład lakierniczo-mechaniczny. Mieliśmy za co żyć. Było nam tak dobrze. Wkrótce na świat przyszła Alicja.

Reklama

"Dziękował za dziewczynkę"

Krzysztof dziękował mi, że urodziłam mu dziewczynkę. Był bardzo szczęśliwy, że mamy córkę. Wtedy to do mnie jeszcze nie docierało. Ale dopiero teraz zrozumiałam, że może już na początku coś złego tliło się w jego głowie...

Alicja zaczęła dorastać, stawała się kobietą. Ja urodziłam jeszcze Jasia. Coraz częściej zauważałam, że mąż w dziwny sposób patrzy na naszą Alę. Patrzył na nią nie jak ojciec, tylko jak mężczyzna. Zaczął ją podszczypywać w pupę, piersi, sadzał na kolana.

Reklama

Mówiłam mu, by tego nie robił, ale on zupełnie nie reagował. Z tego powodu coraz częściej zaczęło dochodzić między nami do awantur. On ciągle powtarzał, że i ja, i Ala, należymy do niego i może z nami zrobić, co tylko zechce. Szczególnie z Alą.

Ona byla taką wesołą dziewczyną. Jak każda nastolatka marzyła o tym, że będzie mieć jakąś fajną pracę, wyrwie się ze wsi, spotka przystojnego chłopaka, będzie mieć wspaniałą rodzinę. Uczyła się w gimnazjum. Myślała, że pójdzie do jakiegoś liceum, że ma szansę na nowe, lepsze życie... Ale on stał na przekór tym planom.

Co najdziwniejsze, nigdy nie miał problemów z alkoholem. Właściwie w ogóle nie pił. Z początku brałam to jego dziwne zachowanie za złośliwości i takie prostackie żarty, ale potem się okazało, że on miał takie zamiary.

Nasze piekło zaczęło się dwa tygodnie po tym, jak Alicja skończyła gimnazjum. Powiedział, że już wystarczy tych szkół. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ogromną krzywdę wyrządził Ali. O Boże, dzisiaj żałuję, że nie potrafiłam od razu zareagować. Odciąć się od niego i uchronić moją córkę.

Wieczór, kiedy to wydarzyło się po raz pierwszy

Dobrze pamiętam wieczór, kiedy to wydarzyło się po raz pierwszy. Po pracy mąż umył się i powiedział, że należy mu się chwila relaksu, a więc idzie do Alicji posłuchać muzyki. W jej pokoju był komputer i płyty. Zniknął prawie na dwie godziny.

Nie słyszałam żadnych hałasów, bo oglądałam telewizor. Zresztą wiedziałam, że to jest jej ojciec. Nie spodziewałam się po nim, że skrzywdzi swoje dziecko. Kiedy wrócił, zapytałam z uśmiechem: "Czemu tak długo?". A on burknął, że jest zmęczony i idzie spać.

Coś mnie wtedy tknęło. Czułam, że coś jest nie tak. Miesiąc później nasza córka zaczęła się inaczej zachowywać. Nagle zamknęła się w sobie. Stała się milcząca, nerwowa i nadpobudliwa. Zawieszała się na jakiś czas i bujała jak dziecko upośledzone. Próbowałam z nią rozmawiać, ale nie umiałam do niej dotrzeć.

Równocześnie mąż zaczął mnie unikać. Nasze życie seksualne przestało istnieć. W końcu Ala pękła i powiedziała mi, co tak naprawdę się stało. Zdecydowałam, że pójdziemy do lekarza.

Boże! Ona miała wtedy zaledwie szesnaście lat! Mąż wyczuł, że coś planujemy. Zaczął znęcać się nad nami. To było piekło. Jedną ręką podtrzymywał głowę, drugą bił w twarz. Mówił, że nas pozabija, jeśli powiemy komukolwiek o tym, co się stało. Córkę nazywał „swoją małą dziwką”. Serce mi pękało z bólu i bezradności.

"Ten pokój stał się piekłem"

Myślałam o samobójstwie. Nie wiedziałam, co zrobić, komu się zwierzyć, gdzie szukać pomocy. Mąż skłócił nas z całą moją rodziną. Nie mieli wstępu do naszego domu. Pilnował nas na każdym kroku. Wiedziałam, kiedy on idzie do córki. Wracał z pracy, mył się, perfumował i z szyderczym uśmiechem wchodził do jej pokoju. Zamykał pokój córki od środka. Wiedziałam, że ten pokój stał się piekłem.

Krzysiek wmawiał córce, że tak jak ona, mają inne dziewczynki, że takie rzeczy dzieją w każdej polskiej rodzinie. Ala po każdym gwałcie dokładnie się myła, tak jakby chciała się oczyścić z tego upokorzenia. A potem włączała głośną muzykę, by zagłuszyć swój ból.

Opowiadała mi, jak ojciec był wobec niej brutalny, jak ją bolało. Powtarzał jej, że jest najpiękniejszą kobietą na świecie. To było obrzydliwe. Szybko okazało się, że Ala jest w ciąży. Pobiegłam wtedy do warsztatu męża, ale on wyrzucił mnie stamtąd. Krzyczał, że właśnie Ala od tego jest, żeby rodzić - w końcu jest kobietą. Złapał za siekierę i zaczął grozić, że wszystkich nas pozabija, jeśli tylko puścimy parę z ust i jeszcze bardziej nas pilnował.

"Ala się puściła"

A potem łagodniał i wmawiał mi, że to nie jego dziecko, że ktoś inny je zrobił, że nasza Ala się puściła. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam już, gdzie jest prawda. Po jakimś czasie, podczas sprzątania, pod łóżkiem Ali znalazłam pamiętnik. Opisywała w nim ze szczegółami, co ojciec z nią robił.

Nogi się pode mną ugięły, a serce łomotało jak oszalałe. Wzięłam pamiętnik i poszłam do niego. Mąż się wściekł. Złapał Alę za ręce i zawlókł do pokoju. Zaczął ją bić, mimo że była w ciąży. Próbowałam bronić ją własnym ciałem, ale był silniejszy. Rzucił mną o ścianę. Kilka razy uderzył pięścią w twarz. Później rzucił się na Alę z nożem, dusił ją. To był jakiś koszmar, próbowałam go uspokoić, żeby jej nie zabił. W końcu odpuścił.

Córka od tamtej pory próbowała barykadować się w swoim pokoju. Na początku skutkowało, potem zaczął wyważać drzwi. Gwałcił ją nawet w ostatnich miesiącach ciąży.

Urodziła synka w szpitalu we Wrocławiu. Zdecydował, że niemowlę zostaje w szpitalu. Zresztą Ala i ja nie chciałyśmy wychowywać dziecka z kazirodczego związku. Skrzywdziłybyśmy je, bo ciągle by nam przypominało o tym, co ojciec zrobił rodzonej córce. Miałam nadzieję, że po porodzie piekło się skończy.

"Zobacz, dotknij jej cycki. Sprawdź sam!"

Ale po dwóch miesiącach znów wszystko wróciło. Zaczął gwałciłć Alę. I to coraz częściej. Jak Ali udało się uciec, to potrafił nas głodzić przez tydzień. Czuł się bezkarny. Mówił, że nikt nie jest w stanie nic mu udowodnić, ponieważ nie ma już dziecka.

Kiedy odwiedzał nas Janusz, brat męża, też go zachęcał do dotykania Ali. Mówił: "Zobacz, dotknij jej cycki. Sprawdź sam!". I trzymał Alę mocno za ręce i podciągał jej bluzkę do góry, a Janusz dotykał piersi. Obaj się przy tym śmiali. Mówił, że są twarde.

Mojego synka też próbowali zmusić. Kiedy stawiał się, dostawał gumowym pasem. Ojciec bił go wszędzie. Po nogach, plecach, gdzie popadło. Potem zamykał go w pokoju Ali. Nazywał to " gabinetem śmiechu". Bawiło go to, co robi swoim dzieciom. Czuł się jak pan i władca. Wiedział, że może z nami zrobić, co chce. Byliśmy od niego zależni finansowo. No i psychicznie też.

Po kilku latach Ala znowu zaszła w ciążę. Kiedy była w szóstym miesiącu, mąż postanowił, że przeprowadzamy się w jego rodzinne strony. Znalazł dom w Grodzisku. Kupiliśmy go i zamieszkaliśmy. Obiecał, że się zmieni. Wyremontował chałupę. Ala urodziła syna, a mąż znów zarządził, że dzieck o zostanie w szpitalu. Po porodzie koszmar wrócił.

Nie mogę sobie wybaczyć, że wcześniej o wszystkim nie opowiedziałam komuś, kto by mógł to przerwać. Teraz policjanci nam pomagają. Chcę wziąć rozwód, chcę, by moja rodzina przeszła terapię, by moje dzieci odzyskały normalne życie. Mam nadzieję, że to jeszcze możliwe. Że nie jest za późno.