Od blisko czterdziestu lat aktor był związany z warszawskim Teatrem Współczesnym. Jak przypomniał we wpisie pożegnalnym Maciej Englert, Jan Pęczek był nie tylko aktorem, ale również autorem choreografii i ruchu scenicznego w wielu przedstawieniach, m.in. „Mistrz i Małgorzata”, „Martwe dusze”, a także „Wniebowstąpienie” oraz „To idzie młodość”.
"Był osobą spolegliwą, w prawdziwym znaczeniu tego słowa, można było na nim polegać i jednocześnie ufać, zarówno jako człowiekowi jak i artyście. Skromny, lojalny i ciepły, mimo swojej hardej i dumnej >góralskiej duszy<” – wspomina Englert.
Dyrektor Teatr Współczesnego przypomniał, że zaangażował Jana Pęczka w stanie wojennym. "Działał aktywnie w opozycji i uciekając z jakiegoś >kotła<, złamał pechowo nogę w kostce, która nie bardzo się chciała zrosnąć, ale rwał się do grania, choć każdy krok sprawiał mu ból, mało kto o tym wiedział, nie rozczulał się nad sobą”.
"Jego siła budziła najwyższy szacunek"
W pożegnalnym wpisie Maciej Englert przypomniał również, że Jan Pęczek w ostatnich miesiącach zmagał się z nieuleczalną chorobą, a dwa miesiące temu zmarła nagle żona artysty, Jadwiga Bargielowska-Pęczek. "Jego siła budziła najwyższy podziw i szacunek" – czytamy we wpisie.
Jan Pęczek występował również w serialach "Barwy Szczęścia", "Na dobre i na złe" oraz "Samo życie".
"Trudno przyjąć wiadomość o śmierci Przyjaciela, nawet jeśli była spodziewana i była wybawieniem, a Jasiek nie miał wrogów" - podsumował Maciej Englert.