W lutym tego roku firma pogrzebowa "Styks" złożyła w Urzędzie Miasta podanie o zgodę na budowę krematorium i kaplicy w okolicy obozu w Majdanku. Teren w okolicy pomnika zagłady nie ma planu zagospodarowania, ale miasto odmówiło wydania decyzji o ustaleniu warunków zabudowy. Powodem były sprzeciwy nie tylko środowisk i organizacji żydowskich, ale i mieszkańców Lublina.
Protesty płynęły nawet ze Stanów Zjednoczonych. Nie tylko środowiska żydowskie były oburzone bezwzględnością właściciela "Styksu" i jego brakiem poszanowania pamięci ofiar obozu zagłady.
Ale przedsiębiorca zgłosił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO), które decyzję miasta uchyliło i zwróciło do ponownego rozpatrzenia. Okazało się, że jest luka w prawie - nie jest jasno określona odległość od miejsca zagłady, w jakim mogą powstawać zabudowania.
Ratusz zawiesił postępowanie, sprawa stanęła w miejscu i właściciel zakładu pogrzebowego nie otrzymał pozwolenia na budowę. Jednak nie dał za wygraną - złożył sprawę do sądu. We wtorek wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie wydał wyrok: spalarnia zwłok nie stanie przy miejscu zagłady tysięcy ludzi.
"Lublin to duże miasto i na pewno potrzebuje spalarni zwłok, ale na pewno nie w takim miejscu. My jako miasto zrobimy wszystko, by nie dopuścić do powstania krematorium w pobliżu pomnika zagłady. Szanujemy pamięć ofiar kaźni, dlatego usilne starania tego pana budzą u nas duży niesmak" - mówi DZIENNIKOWI Iwona Blajerska, rzeczniczka prezydenta Lublina. "Nie sądzę, żeby taka budowa doszła do skutku właśnie w miejscu zagłady. Byłby to ogromny wstyd dla Polski" - dodaje Blajerska.