Sąd Apelacyjny podtrzymał ustalenia pierwszej instancji, która uznała za "rażące naruszenie dóbr osobistych" artykuły "Naszego Dziennika" z czerwca 2005 roku. Pisano tam, że TVN przygotowywał materiał mający szkalować Radio Maryja, Telewizję Trwam i samego ojca dyrektora.
Chodziło o sfilmowaną przez TV Trwam w aucie TVN kartkę z roboczym planem działań dziennikarza stacji. W tych zapiskach mowa jest między innymi o zamiarach filmowania ukrytą kamerą; sposobach dostania się na mszę celebrowaną przez ojca Rydzyka (w tym celu planowano podszyć się pod "polonusa z Kanady") i sprawdzeniu, czy Radio Maryja miało "problemy z prawem". Był tam też zwrot: "muzeum Rydzyka z krwią Popiełuszki".
Opisując sprawę, gazeta użyła wobec dziennikarzy TVN określeń: "medialne ZOMO", "medialni terroryści". Pisano o "metodach rodem z epoki stalinizmu", o "bandytyzmie medialnym", o "goebbelsowskiej propagandzie", o "walce z Narodem Polskim" i że "TVN łamie prawo".
TVN - który w reakcji pozwał naczelną i wydawcę gazety - odpowiadał, że "nie ma niczego zdrożnego w przygotowywaniu materiału o fenomenie o. Tadeusza Rydzyka i przedsięwzięć, którym patronuje".
Według sądu granicą dozwolonej krytyki jest rzetelność - a tej cechy nie miały twierdzenia "Naszego Dziennika" o TVN. Przyznając, że wprawdzie niekiedy stosowanie przez media metod prowokacji dziennikarskiej budzi wątpliwości prawne, to jednak pozwani w tej sprawie nie wykazali, by doszło do złamania prawa przez TVN.
Adwokat pozwanych, zapowiadając po wyroku kasację, dodawała, że "Nasz Dziennik" dokonał "mocnych ocen", ale tylko co do "bezprawnych działań powoda". Podkreśliła, że sąd nie ustosunkował się do twierdzeń pozwanych o prowokacji TVN wobec o. Rydzyka i Radia Maryja.