Informacja o najnowszej decyzji szefostwa dotarła do pracowników "GW" w środę. "Poinformowano nas, że od lutego - zamiast ciepłych posiłków - na śniadanie będą świeże kanapki" - relacjonuje jeden z dziennikarzy gazety. Dla pracowników stołecznej redakcji przy ul. Czerskiej oznaczało to jedno - że tanie, bo dotowane przez pracodawcę i przy tym kultowe już jajecznice z pomidorkiem, bekonem czy zwykłe, na maśle, znikną ze stołówkowego menu.
Na odzew długo nie trzeba było czkeać. Po tym, jak w piątek zaserwowano ostatnie śniadanko w agorowej stołówce, rozżaleni dziennikarze niemal jak jeden mąż stanęli w obronie porannych posiłków. W specjalnej petycji zażądali cofnięcia decyzji o wykreśleniu ciepłych dań ze śniadaniowego menu.
W ciągu kilku godzin pod petycją podpisało się około 150 pracowników Agory. "Podeszlismy do sprawy trochę z przymrużeniem oka. Ale wyjaśniliśmy, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i to właśnie rano stołówka jest najważniejszym centrum redakcyjnego życia, dlatego nie powinno się z tego rezygnować" - mówi jeden z dziennikarzy.
Czy zarząd posłucha swoich pracowników? "Nie komentujemy wewnętrznych decyzji zarządu" - mówi rzeczniczka prasowa Agory, Urszula Szwed-Strych. I dodaje, że likwidacja ciepłych posiłków na śniadanie to kolejny element oszczędności w spółce. "Decyzja jest zgodna z ogłoszonym wcześniej planem zwiększenia dyscypliny kosztowej" - mówi DZIENNIKOWI. "Poza tym śniadania nie zostały przecież zlikwidowane. Będą kanapki, kefiry czy drożdżówki" - dodaje.
Pod koniec grudnia Agora poinformowała, że zamierza zwolnić do 300 osób, czyli 7,5 procent obecnie zatrudnionych w całej firmie.