"Jeżeli zarzuty się potwierdzą, mamy do czynienia z największą aferą w historii naszej policji” - powiedział "Gazecie Wyborczej” Józef Kogut, były wieloletni komendant miejski w Chorzowie, a obecnie prezes Śląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw. Gazeta, która dotarła do szczegółów sprawy, twierdzi, że w aferę zamieszanych jest 17 policjantów oraz kilku cywili pracujących w policji.
Wśród złodziei mają być antyterroryści, magazynierzy oraz zaopatrzeniowcy. Wszyscy mieli maczać palce w przestępczym procederze latami (od 2004 do 2007 roku). Nie wiadomo, ile dokładnie sztuk broni ukradli. Wiadomo natomiast, co im grozi.
"Są podejrzani między innymi o kradzieże, handel bronią, amunicją, kamizelkami kuloodpornymi, korupcję, paserstwo, poświadczenie nieprawdy w dokumentach oraz nielegalne posiadanie broni” – powiedziała "Gazecie Wyborczej” prokurator Marta Zawada-Dybek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
W leśnej skrytce, znaleziono co najmniej 100 sztuk pistoletów i karabinów oraz 25 tysięcy sztuk amunicji. Nie wiadomo, kogo policjanci zaopatrywali w tę broń. Analizując liczbę znalezionych pistoletów, można tylko snuć przypuszczenia: w grę wchodził albo eksport, albo zaopatrywanie większych grup przestępczych w kraju.
Na Śląsku jeszcze nigdy nie było sprawy, w którą zamieszanych byłoby aż tylu stróżów prawa - dodaje gazeta.
Takiego skandalu jeszcze w polskiej policji nie było. Śląscy funkcjonariusze kradli latami broń z magazynu i zgromadzili taki arsenał pistoletów i karabinów, jakby szykowali się na wojnę. W ich "dziupli" znaleziono ponad 100 sztuk broni palnej i 25 tysięcy nabojów. Policja szuka kolejnych skrytek.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama